Majka (Sylwia)
Rozdział 2
No wreszcie...
Dobrze po ciężkim i wykańczającym dniu wrócić do
domu i wziąć gorącą kąpiel. Niestety, przypomniało mi się, że w mieszkaniu u
mojego ukochanego jest tylko prysznic. No trudno, czasem trzeba być gotową na
wyrzeczenia, przecież nie mogę zażądać tak od razu, by zamieniali kabinę na
wannę. Teraz podczas gdy zdejmowałam czarne szpileczki w przedpokoju i wsuwałam
wykończone nogi w góralskie papcie, zastanawiałam się na jakiej rozrywce
spędzić czas. Telewizor był tylko w salonie i u Aleksa w pokoju, a noc powinnam
jednak spędzić u boku Patryka. Kurde ,i co ja mam robić w nocy, gdy mi się nie
będzie chciało spać?
Siedziałam na łóżku i malowałam paznokcie na
grafitowy kolor z drobinkami brokatu. Patryk leżał na łóżku w samych
granatowych, sportowych spodenkach i czytał jakiś magazyn motoryzacyjny.
– Jesteś zły o to, że powiedziałam Sylwii, co Kamil
robił z Amandą w kasynie? – zapytałam.
– I tak i nie. Mogłaś poczekać na Kamila, by to
wyjaśnił. Troszkę się pośpieszyłaś, ale nic poza tym – powiedział, odkładając
gazetę na bok. – Ja też uważam, że jako jego żona musiała o tym wiedzieć, ale
to Kamil powinien jej o takich rzeczach mówić. Trzeba było dać mu szansę, by
sam to załatwił. On sam nie wie czego chce. Tolerowałem jego związek z
Dominiką, bo mówił, że z Sylwią chce się rozwieść, ale teraz kiedy zapewniał,
że chce wrócić do rodziny to już nie rozumiem jego podbojów nastoletnich –
dodał.
– Czyli nie jesteś zły? – zapytałam jeszcze raz i
położyłam swoją dłoń na jego łydce.
– Nie, nie jestem. Wyschły już? –zapytał.
– Co? Aha, paznokcie, tak, wyschły – odpowiedziałam.
– To co teraz? Idziemy spać? – zapytał.
– Moglibyśmy tę noc spędzić inaczej, tak wyjątkowo –
odpowiedziałam i wspięłam się na łóżko, później na niego.
– Naprawdę tego chcesz? – zapytał.
– Naprawdę – odpowiedziałam i ucałowałam go w nagi
tors, zaczęłam zjeżdżać pocałunkami coraz niżej.
– Majka, zaczekaj. – Przerwał mi, chwytając mnie za
ramiona i podciągając do góry, a stało się tak, gdy już byłam przy pępku.
– Czego? – zapytałam i uśmiechnęłam się do niego.
– Nie chcę, byś czuła się w jakiś sposób do tego
zobowiązana tylko dlatego, że razem mieszkamy i że śpimy w jednym łóżku –
powiedział.
– Patryk. kocham cię, ty idioto i ty się czuj
zobowiązany, do cholery – powiedziałam i wróciłam do całowania.
– Zaczekaj – wykonał ten sam manewr co poprzednio,
tym razem jednak nawet nie dotarłam do jego pępka.
– Co znowu? – zapytałam.
– Jak głośna potrafisz być? – zapytał.
– Co to za pytanie? – zdziwiłam się.
– Włączmy muzykę lepiej – stwierdził i chwycił za
pilot od wieży, włączając muzykę lat osiemdziesiątych.
– Już możemy czy jeszcze jest coś takiego, co nie
może zaczekać? – zapytałam.
– Już możemy – odpowiedział, jednak po raz trzeci
tego dnia chwycił mnie za ramiona i podciągnął do góry. – Zróbmy to inaczej –
dodał i złożył pocałunek na moich ustach, zmieniając naszą pozycję na taką, by
to on był do góry. – Gdyby ci coś nie pasowało, to od razu mów – polecił.
– Dobrze, tak jest nawet lepiej. A teraz już się
zamknij i całuj – odrzekłam.
Od momentu, gdy ustawiłam się z Patrysiem,
zastanawiałam się dlaczego odwleka ten moment w tak zwaną nieskończoność.
Okazało się, że nie miał powodu tego robić, był świetnym kochankiem. Wręcz
można by rzec, że wyjątkowym. Subtelnym, delikatnym i zaborczym zarazem.
Stwierdziłam tak już gdy zaczął rozpinać swoją białą koszulę, którą miałam na
sobie, oraz znaczyć drogę po swoich dłoniach na moim ciele swoimi wargami.
– Przyjemna odmiana – wyrwało się niespodziewanie z
moich ust, między jednym westchnieniem, a drugim.
– Cieszę się, że jestem przyjemną odmianą – rzucił z
uśmiechem i powrócił do całowania mojego brzucha.
Gdy rozpiął koszulę do końca, przeniósł się na
piersi. Palec wskazujący swojej lewej dłoni wsunął za pasek moich stringów i
począł je powoli zsuwać.
Przyznałam sama przed sobą, że właściwie nie wiem,
jak się zachować. Patryk autentycznie był odmianą, wszyscy moi poprzedni
kochankowie byli… Byli po prostu inni. Nie angażowali się aż tak, nie
angażowali się właściwie wcale. Ci poprzedni byli młodzi, dużo młodsi niż on, a
co za tym idzie, zapewne też mniej doświadczeni, bądź niedoświadczeni wcale.
Jego język wyrwał mnie z rozmyślań, stało się tak, gdy zatoczył nim okrąg
naokoło mojego lewego sutka. Poczułam jego męskość na swoim prawym, nagim
udzie, ponieważ akurat moja prawa noga była pomiędzy jego nogami, z jego prawą
było tak samo, była pomiędzy moimi. Pierwszy raz w życiu miałam go tak blisko
siebie, czułam jego język na mojej szyi, a dłoń na piersi. Czułam jego nagi
tors, ocierający się o moje sutki, gdy pocałunek stał się namiętniejszy i
bardziej intensywny niż kiedykolwiek wcześniej. To wtedy podpierał się łokciami
na łóżku i swoją lewą nogę wsuwał pomiędzy moje, zmuszając mnie do rozrzucenia
nóg na boki, by zrobić miejsce dla niego. To wtedy zdałam sobie sprawę, że moje
białe, koronkowe stringi już na mnie nie goszczą. Zabawne, ale nawet nie
zauważyłam, kiedy je ze mnie zdjął, pamiętam tylko gdy je zsuwał. Wtedy też
stwierdziłam, że on również by mógł się pozbyć spodenek. Wsunęłam duży palec
prawej nogi za gumkę jego spodenek i zaczęłam je zsuwać, starając się je zdjąć.
– Chcesz mnie rozebrać w ten sposób? – zapytał
zdziwiony i powrócił do całowania mojej szyi oraz przedramienia.
– Wątpisz w moje umiejętności? – zapytałam, gdy jego
spodenki były już pod jego kolanami.
– Próbuj – powiedział z uśmiechem, unosząc się wyżej
na łokciach. – Mam jeszcze slipy na sobie – dodał.
– To już wiem, czemu się tak szczerzysz – odrzekłam.
– Boże, jaka ty jesteś piękna – powiedział,
odgarniając mi kilka pojedynczych włosów z twarzy.
– Zdjęłam, bądź tak miły i podnieść drugą nogę –
powiedziałam z zadowoleniem na twarzy.
– Proszę – odpowiedział, patrząc mi intensywnie w
oczy, a jego lewa dłoń ślizgnęła się po moim ciele, zatrzymując się chwilę na
zewnętrznej stronie mojego prawego uda, by później błyskawicznie znaleźć się po
tej wewnętrznej stronie i podążać ku górze. – Nie zamykaj oczu, proszę – dodał.
– Jak sobie życzysz – odpowiedziałam, czując jego
dwa palce w swoim wnętrzu, poruszały się coraz szybciej. – Dobry w tym jesteś –
powiedziałam, łapiąc spazmatycznie oddech.
– Dziękuje, uznam za komplement – powiedział, gdy
moje oczy zaczęły zachodzić mgłą z nagłego przypływu rozkoszy. – Zwolnij, mała,
nie dochodź jeszcze – dodał i wycofał palce, by za moment zastąpić je swoim
penisem. Pomimo, że zrobił to nagle i jednym zdecydowanym ruchem nie poczułam
ni cienia bólu, mój jęk był spowodowany zaskoczeniem. Zaskoczeniem tym, jak
hojnie obdarzyła go natura, jak i tym że jest całkiem celnym strzelcem. Gdy
zaczął się poruszać we mnie, poczułam dużo większą rozkosz niż przed chwilą,
dużo bardziej intensywną i wyrazistą. Moje oczy na powrót zaczęły zachodzić
mgłą, a ciało wygięło się w łuk, dopiero wtedy zaczęliśmy współgrać. To było
dla mnie coś zupełnie innego niż wszystkie wcześniejsze doznania intymne. Coś
jakby taniec, dwa ciała scalone w jedno, a nie tylko akt fizyczny. Teraz mogłam
szczerze przyznać przed sobą, że kocham tego człowieka i nie zastanawiać się,
czy aby na pewno mówię prawdę, ponieważ taka właśnie była prawda – pokochałam
go w tamtym momencie, podczas tej chwili namiętności i aktu miłości, pokochałam
jak nikogo innego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz