wtorek, 2 kwietnia 2013

Część 4 - Rozdział 4



Dominika (Magdalena)
Rozdział 4
Przyjaciele



Odjechał mi ostatni autobus z tej wioski… Lubiłam odwiedzać babcie, ale nie mogłam pozwolić sobie na to by zostać u niej na noc. Wcześnie rano musiałam wstać i iść do szkoły, bo obiecałam Amandzie, że skoro już nauczyła mnie ego Angielskiego to się wysilę i przystąpię do sprawdzianu. W pierwszym momencie miałam zadzwonić do Kamila, ale przypomniało mi się w jakich skrajnych emocjach się rozstaliśmy. Zadzwoniłam więc do Tomka, ale mój brat jak zwykle nawet nie raczył się odebrać.
– Aleks, proszę cię, zwrócę ci za paliwo – zaczęłam.
– Gdzie mam podjechać? – zapytał nad wyraz mile, co kompletnie do niego nie pasowało. Po dłuższym poznaniu okazało się, że to facet, który nie jest godny bym poświęcała mu uwagę. W wolnych chwilach przesiadywał w kasynie, pił whisky, a kobietę traktował jak niższy gatunek, z taką wyższością. Teraz jednak byłam na niego skazana. Podałam mu nazwę miejscowości, usiadłam na przestanku i czekałam.
Po kilku minutach ujrzałam samochód, ale nie był to samochód Olka. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn, byli dziwni. Tacy… mroczni.
– Dominika, tak? – zapytał jeden z nich.
– Chyba tak, znamy się? – zapytałam jak jakaś blond idiotka, bo w takich chwilach wolałam nie błyskać intelektem, to mogłoby tylko zaszkodzić.
– Domi, wsiadaj. Oni się tylko zgrywają – usłyszałam znany mi głos, należał do Aleksa.
Wsiadłam niepewnie z tyłu i zapięłam pasy dla bezpieczeństwa, gdyż całe towarzystwo wydawało mi się pod wpływem jakiś substancji odurzających. Olek się śmiał od ucha do ucha. Ten czarny, postawny, co siedział obok niego usilnie walczył z telefonem. Odbierał, krzyczał do słuchawki, potem ignorował, a ten obok mnie wyglądał jakby mu było niedobrze.
– Kolega ma natarczywą żonkę – wyjaśnił Aleks.
– Rozumiem – odpowiedziałam skromnie choć tak naprawdę niczego nie pojmowałam.
– Wydzwania kurwa jebana znowu – warknął ten od telefonu.
– Wyłącz ten telefon i nie włączaj – zaproponował Aleks.
– Nie mogę, gdybym mógł to już dawno bym tak poste.. poster… posty… zrobił po prostu. Fabian ma dzwonić w sprawie hurtowni. – Byłam przerażona, że nie może wypowiedzieć tak prostego słowa jakim jest „postąpił”, cud w ogóle, że wypowiedział „Fabian” i „hurtowni”.
– Przepraszam Domi, kolega ma problemy z żoną. To taka jędza jest, co mnie nie lubi na dodatek.
– No popatrz, jak można cię nie lubić? – zadrwiłam, a on odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał jakoś tak groźnie.
– Patrz na drogę – warknął mężczyzna siedzący obok mnie i znów skoncentrował się na obrazach zza szyby.
Cisze przerwał sygnał telefonu i wrzask „Mówiłem kurwa byś nie dzwoniła co pięć minut. W dupie mam pampersy, będę miał pieniądze to kupię. Odpierdol się ode mnie kobieto, bo jak wrócę to ci… rozłączyła się dziwka, no kurwa!
– Już dawno powinieneś jej skórę przetrzepać. Byłaby milsza – powiedział Aleks głosem bez wyrazu.
– Nie bije kobiet, nie na trzeźwo – odrzekł ten telefonowy.
– Dziś wypiłeś, i nie tylko wypiłeś – stwierdził z niepohamowaną radością Olek.
– Dlatego dziś już nie wrócę do domku.
– Abyś jej nie zbił? – zapytał z niedowierzaniem ten siedzący obok mnie. Ten wydawał się najnormalniejszy, najspokojniejszy.
– Nie stać mnie na trumnę, a dziś to bym ją rozkurwił najchętniej. Dziś cała noc świętujemy tak Aleks?
– Tak.
– A jaki to powód? – zapytałam by zmienili temat, bo tamten wydawał mi się chory.
– Nasz kolega się rozwiódł – oznajmił ten siedzący obok mnie.
– Unie… Unier… Uważ… nił. Sam Olek im powiedz – znów bełkotał ten siedzący obok niego.
– Unieważniłem małżeństwo – wyjaśnił Aleks i stał się normalny, taki poważny, taki jakiego znałam.
– Długo trwało? – dopytywałam.
– Tylko noc poślubną, później się rozstaliśmy.
– Nawet nie pamiętał tego ślubu – wyjaśnił ten siedzący obok mnie.
– Jak wam właściwie na imię? – zapytałam tych dwóch.
– Przepraszam, zapomniałem tobie ich przedstawić. Mam nadzieję, że wybaczysz? – wyznał Olek smutno gdy wjeżdżaliśmy już do miasta.
– Wybaczę, to jak?
– Ten tu to Kryspin – wskazał na tego od telefonu. – A ten młody obok ciebie to Witek.
– Często prowadzisz po pijanemu? – zapytałam Aleksa gdy już parkował przed moim blokiem.
– Nie piłem, wczułem się w ich klimat – odpowiedział i wysiadł z samochodu by otworzyć przede mną drzwi.
Niby zapewniał mnie o tym, że nie pił, ale jego źrenice były dziwnie rozszerzone, a oczy przeszklone i zamglone zarazem.
– Domi, mam sprawę. Odprowadzę cię do drzwi, dobrze?
– To ta sprawa? – dopytywałam.
– Nie, coś ty, ta by była za błaha. Chciałbym byś nikomu nie mówiła o tej mojej pożal się boże żonie. To było małżeństwo nieplanowane, niechciane. Zresztą sąd je unieważnił, nie ma więc znaczenia – wytłumaczył się i przytrzymywał mi drzwi od wejścia jednocześnie.
– Dobrze przyjacielu – odpowiedziałam i położyłam mu rękę na torsie, ale strącił dość brutalnie moją dłoń.
– Właśnie, jesteśmy przyjaciółmi. Nie dotykaj mnie proszę w ten sposób – wypalił nagle.
– Dlaczego?
– Bo to na mnie działa pobudzająco, podobnie jak odcień twoich paznokci, a to nie byłoby ani dobre, ani mądre, ani dozwolone, bo ty nieletnia, ja zauroczony w innej, ty nadal tęsknisz do Kamila. Nie ma sensu wykorzystywać taką sytuacje, to by było w przyszłości niekorzystne dla nas wszystkich.
– Dobra, rozumiem – przerwałam mu ten monolog.
– Dobranoc i dobrych snów – rzekł dając mi buziaka w policzek. Typowy facet. Ja jemu położyć ręki na klacie nie mogłam, ale on mnie muskać to już mógł. To wyglądało tak jak ja by go dotknąć potrzebowałabym pozwolenia, a on jakby wszystko mógł robić bez jakichkolwiek zezwoleń. I jak ta sytuacja się miała do tego jego monologu o wykorzystywaniu niekorzystnie korzystnych sytuacji? Nie wiem sama…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz