środa, 6 marca 2013

Część 1 - Rozdział 3

Narracja (Tychon)
Rozdział 3
I tak będziesz mój!
To był zwyczajny poranek, trzydziestego września. Patryk, siedząc przy zwykłym, zniszczonym, kuchennym blacie, słodził już trzeci raz tę samą kawę. Był zadowolony ze swojego życia, ale jednocześnie to samo, co go zadowalało smuciło. Majka nie dawała wyraźnego znaku swojej obecności już około tygodnia.
– Jak na nią to naprawdę długo – powiedział sam do siebie.
– Myślisz o tej Małej-Rudej – odezwał się Kamil, wchodząc do kuchni i zmierzając do lodówki. Był ubrany w same sportowe spodenki. Patryk spojrzał na kolegę i nagle mu się coś przypomniało…
– Tak i zastanawia mnie, skąd miała mój numer – powiedział z wyraźnym niezadowoleniem i podejrzeniem w głosie.
– Oj, stary! Coś ty! Podejrzewasz mnie? W życiu bym tej… – Kamil szukał odpowiedniego słowa – rozpieszczonej małolacie nie podał twojego numeru. Jest gdzieś musztarda? – dodał, będąc już głową w lodówce.
– Ale to mój nowy, podałem tylko tobie i matce – wyjaśnił Patryk. I dodał: – Nawet Aleksowi nie zdążyłem go jeszcze podać.
– No to jest gdzieś ta musztarda czy nie ma? – powtórzył swoje pytanie zbulwersowany.
– Jeny, Kamil, czy ty tylko o jedzeniu potrafisz myśleć?
– Zamierzam dziś rozwiązywać krzyżówki, każesz mi myśleć na głodnego? – Kamil powiedział o swoim planie na dzień najlepszemu przyjacielowi.
– Leży na stole w pokoju Aleksa, jadł dziś wcześnie śniadanie i wyszedł do biblioteki, chyba – udzielił odpowiedzi koledze.
– Wielkie dzięki, a co do tej rudej, zgrabna jest, taka seksi – powiedział Kamil, trzymając w jednej ręce trzy parówki, a drugą zamykając lodówkę.

– Przy ocenie kobiet używasz czasem głowy? – zapytał Patryk.
– Przy ocenie tej wolałbyś bym tej głowy nie używał, przecież ona jest pusta jak… – znowu szukał odpowiedniego słowa – jak nasza lodówka. Właśnie trzeba zrobić zakupy.
– Wyjdź już z tej kuchni, proszę! – powiedział zirytowany Patryk do swojego kolegi.
– No dobra, dobra, już sobie idę, ale by później nie było, że ja nie chciałem pomóc, bo ja naprawdę miałem dobre chęci, tylko ty żeś mnie wygonił…
– Wyjdź – przerwał mu ten beznadziejny, złośliwy i denerwujący zarazem monolog.
Patryk wypił przesłodzoną kawę do połowy, kiedy uznał, że tego się nie da po prostu przełknąć i wrzucił kubek do zlewu, w którym roiło się od naczyń. Napisał wiadomość do Aleksa na małej, żółtej, samoprzylepnej karteczce i przykleił ją na lodówkę. Treścią wiadomości było: Stary teraz twoja kolej zmywać naczynia!. Udał się do swojego pokoju, cieszyło go że przynajmniej tutaj wszystko ma swoje miejsce, lubił swój uporządkowany pokój, ponieważ cieszył oczy bardziej niż widok brudnych naczyń w kuchni.
Patryk należał do mężczyzn zupełnie innych niż jego współlokatorzy. Właściwie każdy z nich był inny. Aleksa można było ocenić jako intelektualistę, który uwielbia nowinki techniczne, poza tym był sztywny, wręcz nudny i strasznie schematyczny. Co do Kamila, tutaj wydaje się, że nie można powiedzieć za wiele, jednak Kamil nie był takim zwykłym chłopakiem z osiedli. W wypowiedziach o nim bardzo często padałoby słowo „retro”, bowiem dla tego młodzieńca nie miały znaczenia nowinki techniczne w ogóle. Ten człowiek nawet muzyki słuchał na gramofonie. Telefon miał chyba ten sam od czasów gimnazjum, a telewizja, komputer i Internet mogłyby dla niego nie istnieć. Poza tym Kamilo (tak nazywali go przyjaciele) był dojść pogodnego, żartobliwego usposobienia, o wybuchowym charakterze i nieskrywanych emocjach. Trzeci z nich – Patryk, był połączeniem wody i ognia, był takim mostem, łączącym ich obu, gdyby nie on pewnie już dawno jego przyjaciele by się „pozabijali”. Sam jednak był uporządkowanym człowiekiem, wymagał od innych, ale i od siebie. Uważał że pieniądze nie dają szczęścia, prawdziwą satysfakcję odczuwał, gdy robił to, co lubił, nieważne ile miał przy tym PLN-ów w portfelu. Teraz jednak musiał iść zarabiać wcześniej wspomniane PLN-y. Podszedł więc do szafy z lustrem, która mieściła się we wnęce pokoju, rozsunął przesuwane drzwi, wyjął pierwszy z brzegu t–shert z motywem płyty winylowej na przodzie i zaciągnął na swoje białe bokserki ciemne dżinsy. Dziś miał ranną zmianę w klubie bilardowym, który zaczynał swoją pracę od jedenastej. Spojrzał na swój czarny, sportowy zegarek Nike z LED-owym, lustrzanym wyświetlaczem. Dochodziła godzina 10.30, uznał, że pora wyjść. W korytarzu założył popielato-czarne obuwie marki Puma i, gdy już był jedną nogą na klatce schodowej, przypomniał sobie o telefonie komórkowym, szybko wrócił się do pokoju, czarną Nokię 5230 wcisnął do tylnej kieszeni dżinsów i ruszył do pracy.
Ruch był niesamowity, przez myśl przeszło mu nawet, że wszyscy licealiści z sąsiednich szkół przyszli do Snookera na wagary. Gdy lał piwo jednemu z wcześniej wylegitymowanych chłopców poczuł wibracje w tylnej kieszeni. Zrobił rękoma symbol czasu (znaczący pauzę) w stronę kolejki i odszedł nieco na bok, by odebrać. W słuchawce usłyszał głos Majki, była rozhisteryzowana i zapłakana.
– Zamknął mnie ktoś w moim własnym bagażniku, jesteś jedyny, do kogo się dodzwoniłam. Proszę, wyciągnij mnie stąd, pada mi bateria. Jestem na plaży, tej, gdzie jest żółta zjeżdżalnia, przyjedź… – Nagle połączenie zostało przerwane.
Patryk wsunął na powrót telefon do tylnej kieszeni, uznał to za głupi żart, jednak już po chwili dotarło do niego, że jeśli to jednak nie jest żart, to Majka może tego nie przeżyć, a on będzie obwiniał się o to do końca życia. Szybko wyjął telefon i odnalazł w książce telefonicznej numer Kamila. Ten bez żadnych pytań zgodził się zastąpić go za barem, czuł się tak zmęczony rozwiązywaniem krzyżówek, że chętnie poprzebywałby pośród ludzi. Patryk spojrzał jeszcze wzrokiem zbitego psa na Marzenę – kelnerkę, ta uśmiechnęła się do niego zrezygnowanym, a zarazem ciepłym uśmiechem i powiedziała:
– Dobra, leć. Nic nie powiem szefowi.
– Dzięki, jesteś aniołem – powiedział do osiemnastoletniej blondynki i wybiegł z klubu.
Na parkingu przed klubem stały dwie taksówki.
„Dzięki Bogu” – pomyślał i wsiadł do jednej z nich. Szybko powiedział taksówkarzowi, jaki jest cel podróży i zdenerwowany próbował ugasić w sobie emocje i negatywne myślenie o tej jakże pięknej kobiecie. Podobała mu się, intrygowała go, ale zarazem była też nieznośna i rozpieszczona, a co za tym szło? Nie do wytrzymania. Do plaży nie było daleko, jednak jemu czas dłużył się w nieskończoność. Po kilku minutach taksówkarz zatrzymał się na parkingu przed plażą, która teraz była opustoszała, zupełnie inaczej niż w miesiącach wakacyjnych. Zapłaty dokonał w ekspresowym tempie, podobnie bieg po piasku nie sprawił mu większego problemu, wszakże był wysportowanym mężczyzną. W końcu dotarł do rudawoczerwonego peugeota 407. Jego drzwi były otwarte na oścież. Otworzył bagażnik kluczykami, jakie znalazł na przednim siedzeniu. Ujrzał tam Majkę ubraną w popielatą tunikę na krótki rękaw i obcisłe dżinsy, zwiniętą jak embrion, ze związanymi dłońmi. W pierwszej chwili ucieszył się, że to nie był kolejny z jej głupich żartów.
– Na pewno się dobrze czujesz? – zapytał, ocierając jej łzy.
– Tak, dziękuję, że przyjechałeś, już brakowało mi powietrza – mówiła, raz po raz biorąc głębsze wdechy. Patryk odruchowo przyciągnął kobietę do siebie, przytulił i mówił spokojnym opanowanym tonem:
– Trzeba wezwać policję, mogło ci się coś stać. Kto to zrobił?
– Nie wiem, bo... nie widziałam twarzy. Było ich dwóch, ale nie znam ich, nawet głosów nie poznałam. Po co nam tu policja, oni i tak nic z tym nie zrobią – tłumaczyła się chaotycznie Maja.
– Ten ktoś dotykał kluczyków, zostawił odciski. Oprzyj się, a ja się wszystkim zajmę. – powiedział jeszcze spokojniej i oparł kobietę o bagażnik nowiutkiego wozu, sam wyciągnął swój telefon komórkowy i patrzył na jego wyświetlacz. Majka stanęła na równe nogi energicznie i z całych sił próbowała odwieść go od pomysłu wzywania policji.
– Chyba mieli coś na dłoniach, wiesz, bo jak mnie dotykali to nie czułam ich skóry.
W tym momencie nagle przeszła Patrykowi przez głowę myśl, że dziewczyna miała ręce związane z tyłu. Jak więc zdołała do niego zadzwonić, posiadając telefon w przedniej kieszeni obcisłych dżinsów?
Majka w tym czasie ciągnęła dalej: –  Wiesz, jak się bałam, myślałam, że mi coś zrobią
Majka, widząc, że Patryk ze zrezygnowaną miną schował komórkę na powrót do kieszeni, oparła się znów o swój samochód.
– Tak się cieszę, że przyjechałeś – dodała, a Patryk w tym czasie rzucił okiem na ślady na piasku. Bez wątpienia doszedł do wniosku, że były tylko jego i tej drobnej kobietki.
– W takim razie chodź. – To mówiąc, mężczyzna chwycił dziewczynę za rękę i prowadził na przód wozu.
– Bałam się, że nie przyjedziesz, wiesz? Myślałam, że mnie zostawisz, bo pomyślisz, że żartuję – mówiła kobieta z przejęciem w głosie.
– Teraz będziesz miała dopiero powody, by się bać. – Patryk począł wyciągać pasek ze szlufek i jednym sprawnym ruchem oparł dziewczynę o maskę samochodu, przytrzymując swoją dłoń na jej plecach.
– Co ty robisz?! – krzyknęła przerażona kobieta. I w tym momencie usłyszała świst przecinanego powietrza i nieznajomy ból na pośladkach. – Co ty wyprawiasz do cholery!? To boli! – krzyczała i próbowała się wyrwać, jednak bezskutecznie, bowiem lewa dłoń mężczyzny nadal spoczywała na jej drobnych pleckach i tym samym przyciskała ją do maski samochodu.
– I dobrze, o to mi chodzi, by bolało. – Po wypowiedzeniu tego zdania uderzył kilkakrotnie szybko i mocno pasem w jej zgrabną pupę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz