Majka (Amelka)
Rozdział 3
To jest twój genialny plan?
Stałam przed drzwiami mieszkania Dominiki. Duże drzwi
w kolorze mahoniowym, z małymi, zdobionymi kwiatowym motywem szybami i potężną
klamką w kolorze starego złota. Pierwszy raz im się tak naprawdę przyjrzałam,
bo w sumie pierwszy raz tak długo przed nimi stałam. Zadzwoniłam po raz trzeci
i próbowałam zajrzeć przez szybę, jednak nic nie dało się przez nią zobaczyć.
To było niepodobne do Dominiki, zawsze, jak byłyśmy umówione, to ja byłam
spóźniona, a ona praktycznie czekała na mnie w drzwiach. Teraz stałam na schodach
i czekałam. Zaczęłam się zastanawiać czy o mnie nie zapomniała. Zadzwoniłam po
raz kolejny, długo trzymając palec na dzwonku. Poczekałam chwilę i złapałam za
telefon, który musiałam odnaleźć w mojej torebce w kolorze starego różu.
Zadzwoniłam do Domki. Długo nie odbierała. Kiedy miałam zamiar się rozłączyć i
wrócić do domu, usłyszałam jej trochę spanikowany głos:
– Majuś, ja cię tak strasznie przepraszam… Jestem w
szkole, opowiem ci, jak się spotkamy. Będę w domu za jakieś pół godziny.
Zapasowe klucze są wrzucone do brązowego wazonu. Wejdź i rozgość się, ja
niedługo będę, przepraszam…
Sygnał się urwał. Zdałam sobie sprawę z tego, że
jest środa. Na uczelni nie pojawiałam się już strasznie długo i przez to
zapomniałam też, że Dominika musi chodzić do szkoły. Zrobiłam, jak mówiła,
wyjęłam klucze z dużego, brązowego wazonu, przypominającego dzban. Weszłam do
kuchni, dobrze wiedziałam gdzie leżą rzeczy, które mnie interesowały. To był
mój czas na kawę, zrobiłam więc sobie latte macchiato i usiadłam na kanapie w
pokoju. Wyjęłam książkę, trzeci tom W
poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta i zostałam przez nią
pochłonięta. Skoncentrowałam całą uwagę na książce, więc czas przestał mieć
znaczenie. Z pasjonującej lektury wyrwała mnie Dominika, która stała teraz
przede mną. Miała na sobie szare, dopasowane rurki i czerwoną, zapinaną bluzę z
dużą literą A po prawej stronie. Przez ramię miała przełożoną czarną,
prostokątną torbę. Patrzyła na mnie przepraszająco, ale nie odzywała się.
– Wyglądasz tak jakoś inaczej – powiedziałam,
przyglądając się uważnie przyjaciółce.
– Weź, nic nie mów... Wiem, że wyglądam tragicznie –
powiedziała, zrzucając torbę na podłogę i opadając na kanapę obok mnie.
– Nie przesadzaj. Po prostu wyglądasz jakoś tak...
Młodziej – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. – Pierwszy raz widzę cię z
grzywką upiętą do góry. – Zaczęłam się jej dokładnie przyglądać, a ona się
roześmiała. – Powiedziałaś, że wszystko mi wytłumaczysz, jak wrócisz, więc co
się stało? – powiedziałam, a jej dobry humor jakby prysnął.
Westchnęła znacząco i zaczęła mówić:
– Głupia sprawa. Kamil ma zobowiązania. – Urwała, a
ja popatrzyłam na nią badawczo, niby teraz wszystko wydało się jasne, ale
liczyłam na to, że skończy.
– Zobowiązania? Jakie? – zapytałam trochę zmartwiona.
– Michasia lat dwa i Mateuszka lat cztery, Sylwię
lat dwadzieścia dwa– powiedziała smutno i popatrzyła na mnie zmartwionymi
oczami. – Ja spodziewałam się, że coś kręci, ale nie wiedziałam, że jest aż tak
źle... – dodała łamiącym się głosem.
– Bardzo się wściekałaś gdy się już dowiedziałaś? –
zapytałam, chociaż nie byłam pewna czy powinnam zadawać to pytanie.
– Wiesz, on robi awantury o to, że nie chodzę
regularnie do szkoły, albo o to, że dałam tobie numer Patryka kradnąc go z jego
komórki – powiedziała, a jej głos wskazywał nie tylko na to, że jest jej
smutno, była zła. – Wczoraj był wściekły, darł się na mnie. Powiedział, że
jestem za głupia i za młoda na związek z nim, ale że jeśli chcę to on da mi
szansę, a ja... Ja nawet nie umiałam go opieprzyć. – Wzięła głęboki oddech i
przewróciła oczami, widziałam po niej, że ta awantura wytrąciła ją z równowagi.
– Na dodatek wróciłam od niego i ojciec powiedział, że dzwoniła moja
wychowawczyni, i że jak nie zdam, to wyrzuci mnie z domu, bo wtedy będę
nadawała się tylko do pracy na ulicy. Później powiedział jeszcze, że i tak
ubieram się jak dziwka, więc może powinnam zrezygnować ze szkoły i biec na
ulicę już teraz. – Te słowa mnie zdenerwowały, ona też mówiła to zdanie
przepełniona wściekłością, a złość wzbierała w niej z każdym zdaniem. – Wtedy
wtrącił się Tomek. Krzyczał, żeby tak do mnie nie mówił, bo nie ma prawa mnie
obrażać. Wyleciał do niego z łapami, powiedział, że jest zbyt smarkaty i zbyt
głupi. Żeby zamknęła mordę, poszedł do siebie i się nie wtrącał. On go prawie
uderzył, więc złapałam go za rękę i powiedziałam, żeby dał mu spokój, bo to na
mnie jest wkurzony nie na niego. Ścisnął mój nadgarstek i zaczął mną potrząsać,
krzyczał do mnie jakieś wyzwiska, ale wiedziałam, że mnie nie uderzy, bo jestem
kobietą, Tomka byłoby mu łatwiej. To mój ojciec, ale jak ja go straszliwie
nienawidzę – ostatnie zdanie prawie wykrzyczała.
– Spokojnie. To, że teraz się wściekasz nic ci nie
da. Po co masz się tyle razy denerwować przez takiego idiotę jak twój ojciec i
kolejnego idiotę jak Kamil. – Uśmiechnęłam się do niej i złapałam ją za dłoń.
Widziałam jak rozjuszyło ją opowiadanie mi sceny z poprzedniego wieczora. Przez
tę złość głos uwiązł jej w gardle i widziałam, jak próbuje się uspokoić.
Kiedy emocje opadły powiedziała jeszcze:
– On jest taki nienormalny. Dzisiaj rano specjalnie
szedł do pracy na późniejszą godzinę. Wparował do mnie do pokoju około siódmej.
Siłą wyciągnął mnie z łóżka, kazał się spakować do szkoły, ubrać i ogarnąć.
Miałam pół godziny na wszystko. Dlatego tak wyglądam, bo na nic nie miałam
czasu. Jak zeszłam na dół ubrana w spódniczkę, tę twoją granatową z kokardą, to
powiedział, że nie będę chodzić ubrana do szkoły jak dziwka. Kazał mi się
przebrać. Zawiózł mnie pod samą szkołę i powiedział, że od dzisiaj codziennie
będzie to tak wyglądać. Chce mieć mój plan na lodówce. Będzie dzwonił do mojej
wychy czy przypadkiem nie uciekłam z jakiejś lekcji. Powiedział jeszcze, że jak
się zerwę z jakiejkolwiek lekcji, to przestanie się ze mną bawić w kotka i
myszkę, że wtedy będę miała prawdziwe powody, żeby go znienawidzić. Nawet nie
chcę myśleć, co to znaczy.
Emocje opadły, Dominika się uspokoiła, ale była tak
strasznie smutna, że aż mi było przykro. Nawet nie wiedziałam, co mam jej
powiedzieć, żeby jakoś ją pocieszyć. Powiedziałam, więc po chwili ciszy:
– No, za ciekawie nie jest, ale może chodzenie do
szkoły wyjdzie ci na dobre. Twoja mama niedługo wróci z wyjazdu i wszystko
powróci do normy. – Uśmiechnęłam się do niej w mało przekonujący sposób, a ona
uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
– Najgorsze jest to, że nie mogę o tym powiedzieć
Kamilowi – powiedziała nagle, kiedy przestała mnie przytulać.
– Dlaczego? Zdecydowałaś się w nim zerwać? Czy dałaś
czas na odejście od żony?
– Nie, no jest wszystko ok, ale jak on by się dowiedział,
że mam takie problemy ze szkołą, to zapewne też by się wściekał i przeżywałabym
kolejną awanturę z tego tytułu, a tego wolałabym uniknąć. Nie mam też pewności
czy on tak w mgnieniu oka odejdzie od tej żony.
– No, tego nie wzięłam pod uwagę. Może chodźmy do
ciebie? – zaproponowałam żeby zmienić jakoś temat i odsunąć jej myśli od
nieprzyjemnego tematu szkoły. Pokiwała głową, zabrała moją szklankę po kawie i
zaniosła ją do kuchni, a później poszłyśmy do niej.
Pokój Dominiki był całkiem normalny. Dwie ściany
miała pokryte turkusowo-popielatą tapetą w szerokie, pionowe paski, a dwie
pozostałe pomalowane jedna farbą turkusową, a druga popielatą. W oknach miała
lekkie, satynowe, szare zasłony. Dwa czarne fotele wypełnione kuleczkami,
stojące przy małym, drewnianym stoliczku. Wersalka, na której leżał szary koc w
czarne koła. Dominika uwielbiała drobiazgi, dlatego w wielu miejscach leżały
świeczki, aniołki albo małe, pluszowe misie. Pośrodku ściany, pomalowanej na
szaro, stało ciemne biurko, na którym był lekki bałagan. Pokój był zadbany, na
pewno dużo czystszy niż mój. Zauważyłam, że na ścianie, nad biurkiem wisi
tablica korkowa, której wcześniej tam nie było.
– Po co ci to? – Wskazałam palcem na ową tablicę.
– Wiesz, że jestem sentymentalna. Chcę na niej
powiesić zdjęcia, więc matka mi kupiła przed wyjazdem do Niemiec.
– Jakie zdjęcia chcesz powiesić? – zapytałam,
ciekawa na jak wielu zdjęciach zobaczę siebie.
– Leżą na stoliku. Chcesz, to obejrzyj.
Dominika uśmiechnęła się, wskazując mi palcem
stolik, a później rzuciła szkolną torbę koło łóżka i usiadła na fotelu. W tym
czasie ja usiadłam na drugim i wzięłam zdjęcia do ręki. Przeglądałam sporą
kolekcję, były tam stare fotografie rodziców Domki, jej starszy brat w koszuli
i spodniach na szelki trzymający za rękę małą dziewczynkę, to była Dominika mogła
mieć na tym zdjęciu dwa albo trzy latka. Na kolejnych była mała Dominika na
plaży, dwie małe dziewczynki, bawiące się w ogrodzie. Znalazłam też zdjęcie
Kamila z łobuzerskim uśmiechem i w końcu zdjęcie, na którym byłam ja, Amanda i
Domi. Uśmiechnęłam się i pokazałam je Dominice, kiedy próbowała je dojrzeć.
Później były zdjęcia z jakiś wyjazdów, pojawiałam się na kilku. Zaczęłam się
strasznie śmiać, kiedy znalazłam zdjęcie Domki, przebranej za myszkę Miki, to
było chyba zdjęcie z przedszkola. Następne zdjęcie było moim ulubionym, z
naszego pierwszego, wspólnego wypadu na zakupy, kiedy spędziłyśmy w galerii
handlowej cały dzień. Na zdjęciu byłam ja i ona, ubrane w jaskraworóżowe, skąpe
sukieneczki, byłyśmy do siebie przywiązane długim, pierzastym, białym szalem i
obie miałyśmy na głowach śmieszne, słomkowe kapelusze. Na następnym zdjęciu
byłam ja, a na jeszcze kolejnym byłam ja, Domi i dwóch chłopaków. Fotka
zrobiona było na obozie, na którym poznałam Dominikę.
– O rany! Przecież to zdjęcie z Sycylii! –
wykrzyknęłam, pokazując jej zdjęcie, które przedstawiało nas na plaży. Obie
byłyśmy trzymane na rękach przez dwóch chłopaków, którzy byli identyczni.
– Tak, uwielbiam to zdjęcie. Pamiętasz Krystiana i
Zbyszka? – uśmiechała się, mówiąc i wskazała palcem na dwóch chłopaków na
zdjęciach.
– Jak mogłabym nie pamiętać boskiego Zbysia i
uroczego Krisa. – Uśmiechnęłam się i popatrzyłam na nią ciepło. – Znamy się już
dwa lata – dodałam po chwili, a Dominika zamyśliła się, więc podejrzewałam, że
liczy.
– W sumie to niecałe półtora, ale to już spory
kawałek czasu. – Uśmiechnęła się do mnie ciepło, a później pośpiesznie dodała:
– Ale wtedy była jazda na tym obozie, pamiętasz?
– Jak mogłabym nie pamiętać! – powiedziałam z
ogromnym wybuchem radości. – wpadłaś w oko boskiemu Zbysiowi, a ja kręciłam z
uroczym Krisem. No i ta pamiętna impreza na plaży – powiedziałam, uśmiechając
się łobuzersko.
– Fajnie było. Wymykanie się przez okno, dużo
alkoholu, ognisko na plaży, głośna, włoska muzyka, taniec do rana i ciepła,
morska woda – wymieniała Domka entuzjastycznie.
– Namiętne pocałunki w świetle księżyca. – Zaczęłam
się śmiać, a razem ze mną i ona.
– Ja rozumiem, że ty mogłaś ich pomylić, w końcu
byli bliźniakami, ale żeby on pomylił ciebie ze mną? Kris, też się pomylił, bo
wtedy ja siedziałam mu na kolanach, jak wy się całowaliście. Myślisz, że byli
aż tak pijani?
– No, ja byłam, a z tego, co wiem, on nawet nie
pamiętał z tamtego wieczoru, że się ze mną całował. No, ale Kris lepiej całował
niż Zbyszek.
Domka z uśmiechem na twarzy przewróciła oczami.
– Tego, że kąpali się na waleta w morzu też nie
pamiętali – podsumowała.
– Straciłam dziewictwo na tamtej plaży –
powiedziałam z sentymentem.
– Nie mówiłaś mi tego nigdy! – krzyknęła zszokowana
i uśmiechnęła się. – Z Krisem?
– Głupio pytasz. Oczywiście, że z nim. Było bosko,
mówię ci. – Uśmiechnęłam się i westchnęłam, pogrążając się we wspomnieniach
tamtej nocy. – A ty nie zrobiłaś tego ze Zbyszkiem? – zapytałam nagle i trochę
napastliwie.
– Nie, skąd ci to przyszło do głowy – powiedziała
trochę zdziwiona pytaniem.
– No jak to, skąd? Byliśmy tam ponad dwa tygodnie, a
wy się do siebie kleiliście od samego początku i nie kochaliście się? Kobieto,
byłam przekonana, że wy też – powiedziałam trochę zszokowana, a trochę
rozczarowana.
– Dla mnie to było za krótko – powiedziała pewnym
głosem. – Ale teraz mam inny problem, też związany z seksem.
– Łał, zawsze miałaś problem z rozmową o tym.
Zaskakujesz mnie kochana. – Uśmiechnęłam się i zapytałam: – Co to za problem?
– No więc... yyy... – Widać było, że coś nie chce
przejść jej przez gardło.
– Chodzi o Kamila, tak? – Chciałam jej pomóc, ona w
odpowiedzi pokiwała głową, wzięła głęboki oddech i wyrzuciła z siebie jednym
tchem co jej leżało na sercu:
– Bo ja tego jeszcze nie robiłam, a z Kamilem
zaszłam dalej niż z kimkolwiek. Kocham go, naprawdę, ale ja nie wiem czy jestem
gotowa na to, żeby uprawiać z nim seks. Boję się, że on ma pewne wymagania co
do dziewczyny, z pewnością ma bo chce mnie w roli kochanki, a ja jestem
przecież tak strasznie niedoświadczona. – Odetchnęła, jakby zrzuciła wielki
ciężar z serca.
– Ale z ciebie głuptas. – Uśmiechnęłam się –
Posłuchaj, to, że jesteś dziewicą nie znaczy, że nie sprostasz wymaganiom
playboya takiego jak Kamiś – znacząco podkreśliłam słowo playboya, wykonując
palcami ruch, imitujący cudzysłów. – To jest jak z całowaniem, nie trzeba się
tego uczyć, robisz to instynktownie. Dobrze, że Kamil jest doświadczony, bo
będzie umiał cię poprowadzić. Więc jeśli to jest jedyny powód, dla którego nie
chcesz się z nim kochać, to zapomnij, że taki powód w ogóle istnieje.
– Wiesz, bo ja chyba nie jestem jeszcze gotowa –
powiedziała niepewnie.
– Kochanie, nie zastanawiaj się nad tym tyle.
Pozostaw to jemu, po prostu jeśli coś zacznie się dziać, nie protestuj. Znacie
się już dość długo, długo jesteście razem. Seks jest niesamowity, a ty zrobisz
to z miłości. Pozwól, żeby to wyszło spontanicznie. – Złapałam ją za dłonie i
uśmiechnęłam się do niej ciepło, chciałam podnieść ją jakoś na duchu – Przecież
nie masz się czego bać.
– Jestem zakochana w żonatym – powiedział smutno.
– Ale przynajmniej z wzajemnością – odrzekłam.
– Podobno pierwszy raz boli – powiedziała i z
nadzieją w oczach patrzyła na mnie.
– Nie zawsze i nie każdego. Mnie nie bolało. Nie
nakręcaj się tak na to, przecież to najzwyklejsza rzecz na świecie. Ludzie
uprawiają seks na całym świecie i od zawsze. To jest cholernie przyjemne i,
proszę cię, nie stresuj się tym tak. – Wstałam z fotela, pocałowałam ją w czoło
i położyłam się na łóżku na placach. Dominika siedziała jeszcze chwilę, a
później wstała i położyła się koło mnie. Ja leżałam na placach a ona na
brzuchu, podparta na łokciach.
– Dzięki, jakoś mi teraz lepiej – powiedziała w
końcu. – A co u ciebie i Patryka?
– Zajebiście jest – powiedziałam zadowolona. – On
jest taki uroczy, namiętny. Wiesz, nigdy nikt mnie tak nie traktował jak on. Ja
go chyba kocham.
– To cudownie! – powiedziała, uśmiechając się
szczerze – Jestem w szoku, że słyszę to właśnie od ciebie – dodała po chwili.
– Tak, wiem. Zawsze powtarzałam, że nie wierzę w
miłość. – Uśmiechnęłam się i znowu zwróciłam twarz w stronę sufitu.
– Nawet jak mówiłam o Kamilu, dziwiłaś się, że chcę
z nim być. Jak mówiłam, że go kocham, powtarzałaś, że tylko nastoletnie idiotki
się zakochują – powiedziała trochę cynicznie, ale wiedziałam, że nie mówi tego
po to żeby mi dogryźć. Subtelnie mi udowadniała, że miłość nie jest taka, jak
mi się wydawało. Milczałyśmy, a ja biłam się z myślami. Z jednej strony
chciałam jej powiedzieć o tym, co nachodziło moją głowę od jakiegoś czasu, a z
drugiej chciałam, żeby mój związek z Patrykiem był uważany za idealny. Poza
tym, ta rozmowa, która wyszła chwilę wcześniej, też mnie trochę zablokowała.
Przełamałam się jednak i powiedziałam:
– Jest idealnie i różowo, ale... – jakoś nie mogłam
skończyć, nie wiedziałam jak mam ubrać myśli w słowa.
– Ale, czyli jednak jakieś jest – powiedziała takim
tonem, jakby się tego spodziewała.
– Widzę, że wierzysz w szczęście mojego związku. –
powiedziałam ironicznie, jakoś nie poprawiła mi humoru tym zdaniem.
– Żaden związek nie jest idealny, zawsze jest jakieś
ale. Nie denerwuj się tak od razu. – powiedziała spokojnie i uśmiechnęła się. –
Przecież ja od początku trzymałam za was kciuki, zawsze powtarzałam, że to jest
facet dla ciebie.
– Dobra, dobra. Nie słódź tak. – Wiedziała, że się
nie złoszczę. Dobrze mnie znała, właściwie można było powiedzieć, że znała mnie
najlepiej ze wszystkich, których znałam.
– To co to za ale bo zeszłyśmy z tematu –
powiedziała po chwili i patrzyła na mnie badawczo.
Położyłam się na brzuchu i nie bawiąc się w nic
powiedziałam prosto z mostu:
– Po prostu mam odwrotnie niż ty. Po prostu mam na
niego straszną ochotę, a on cały czas zachowuje się tak, jakby nie dało się go
sprowokować. Kompletnie tego nie rozumiem, bo co to za facet, który nie chce
uprawiać seksu?
– W ten sposób odwrotny... – Zamyśliła się. – Wiesz,
może on po prostu chce, żeby ten wasz pierwszy raz razem był wyjątkowy? Może
chce, żeby był to najlepiej zapamiętany przez ciebie seks?
– Może ja mu się po prostu nie podobam? Albo go nie
pociągam? – Rozłożyłam ręce w geście rozpaczy i znowu położyłam się na placach.
– Ty chyba jakaś głupia jesteś! – powiedziała to w
taki sposób, jakby była na mnie zła za te słowa. – Pierwszy raz wiedzę, jak w
siebie wątpisz. Oszalałaś czy co?
– Nie oszalałam. Po prostu nie wiem co mam o tym
myśleć.
– Może on po prostu chce ci pokazać, że cię szanuje.
Chce ci w ten sposób udowodnić, że nie zależy mu tylko na seksie, a to chyba
dobrze, prawda? – mówiła szybko, chciała za wszelką cenę do mnie dotrzeć. Jej
słowa były sensowne, zaczęłam nad nimi myśleć, więc znowu zapadła cisza.
– Może masz rację. Może to ja mam jakieś głupie
przyzwyczajenia do szybkiego seksu – mój ton był melancholijny, nadal byłam
pogrążona we własnych myślach.
– Jak sobie poczekasz, to nic ci się nie stanie. Jak
już się doczekasz, to będzie to wtedy bardziej wyjątkowe. – Popatrzyła na mnie,
a ja spojrzałam w jej ciemnobrązowe oczy, były ciepłe i pełne cierpliwości.
Wtedy dotarło do mnie, jak dużo znaczy dla mnie ta urocza dziewczyna w zawsze
perfekcyjnie wyprostowanych włosach. – Jak jeszcze raz usłyszę, że mu się nie
podobasz albo cokolwiek takiego, to osobiście kopnę cię w dupę, jasne?
– Tylko spróbuj. Nadal jestem najpiękniejszą
królową, więc się nie waż!
Zaczęłyśmy się śmiać kiedy do pokoju Dominiki wszedł
jej brat, która był ubran na czarno, a na t–shircie miała nazwę jakiegoś
zespołu. Proste farbowane na czarno włosy miał tak ułożone, że grzywka
zakrywała pół jego twarzy. Pomyślałam, że to bardzo ładny chłopak, ale przez to
jak się ubiera i czesze, odbiera sobie uroku.
– Pukać nie umiesz? – zapytała Dominika, siadając na
łóżku. Wtedy chłopak zapukał w drzwi, przewracając oczami.
– Wystarczy? – Zrobił obrażoną minę. – Po prostu tata
wrócił jakiś czas temu i kazał ci przekazać, że ty miałaś zacząć się uczyć. Jak
dla mnie, jeśli chcesz uniknąć awantury, to lepiej usiać do książek i udawaj
grzeczną. To tyle – powiedział i wyszedł.
– Tak, on ma rację. Nie chcę, żebyś miała przeze
mnie kłopoty – powiedziałam i podniosłam się z łóżka.
– Dzięki, że mnie wysłuchałaś, doradziłaś –
powiedziała i przytuliła się do mnie. –Bardzo mi to pomogło.
Pożegnałyśmy się, a ja wróciłam do domu.
Ojca nie było, jak zwykle w środku tygodnia.
Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam pod kocem na oknie w swoim pokoju. Próbowałam
znowu czytać książkę, ale jakoś nie wciągała mnie tak jak u Domki. Rozpierała
mnie energia, chciałam gdzieś wyskoczyć, coś zrobić. Postanowiłam zadzwonić do
Patryka i zaproponować mu wyjście na jakąś dyskotekę. Tak też zrobiłam, nie
mogłam się do niego dodzwonić, zadzwoniłam dwa razy i nikt nie odebrał.
Rzuciłam telefonem i, zła na cały świat, myślałam nad inną alternatywą. Po
kilku minutach moich bezowocnych rozmyślań, zaczął dzwonić telefon. Dzwonił Patryk,
odebrałam więc, a on powiedział, że nie mógł odebrać i przepraszał mnie za to.
Powiedział, że jest w pracy, ale nie chciał mi powiedzieć, co to za praca,
powtarzał tylko, że w zawodzie. Zastanawiało mnie, dlaczego to przede mną
ukrywa. Pożegnałam się z nim i znowu pozostałam sama z myślami.
Nagle znowu zadzwonił mój telefon, ale tym razem
wyświetlacz twierdził, że to Dominika. Usłyszałam zapłakany, chaotyczny głos
przyjaciółki. Powtarzała, że ma dosyć ojca, że nie chce z nim mieszkać, że go
nienawidzi, że jak zaczęła się robić grzeczna, to on znowu ją dołuje, mówi o
niej, że jest głupią blondynką. Poczekałam aż się wygada i zaproponowałam, żeby
pojawiła się na dworcu. Tam było ciepło, a noc należała do jednej z
chłodniejszych. Miałyśmy pogadać, żeby trochę jej ulżyło.
Jadąc na dworzec, wjechałam w jedną z podejrzanych
uliczek w mieście, gdzie zawsze można było dostać zioło. Uznałam, że pomoże nam
w poprawieniu sobie humoru. Spotkałyśmy się na obskurnym dworcu kolejowym. Dominika
już nie płakała, ale widać było, że jest bardzo podłamana. Usiadłyśmy na jednej
z ławek w mniej widocznym miejscu. Nie chciałyśmy, żeby ktoś nas widział lub
słyszał.
– To co mu nie pasowało tym razem? – zapytałam, ale
ona popatrzyła na mnie i westchnęła.
– Jak wyszłaś, to usiadłam do książek, zaczęłam się
uczyć. Nie chciałam, żeby znowu miał się czego czepiać. Ten kretyn ubzdurał
sobie jednak, że mnie przepyta z biologii. Nie mam pojęcia po co, bo nie mam
jutro żadnej klasówki. – Przerwała na chwilę, żeby schować dłonie w rękawach
kurtki. – No i nie bardzo ją umiałam, bo akurat robiłam coś innego, a on
wyleciał do mnie z mordą, że jestem idiotką i znowu mi nawrzucał.
– Co za kretyn! Też się, kurwa, uwziął. Co go w
ogóle obchodzi twoja szkoła? – powiedziałam zła, widząc jak Dominika przejmuje
się tymi awanturami.
– Mi tego tłumaczyć nie musisz. Majka, ja nie
wyrabiam w tym domu. Przecież ja oszaleje przy takiej ilości awantur –
powiedziała smutnym, prawie łamiącym się głosem.
Zapadła głucha cisza, dworzec był pusty nic nie
przerywało tego milczenia. Chciałam jej pomóc, ale żaden rozsądny pomysł nie
przychodził mi do głowy. Pomyślałam, że mogę zaproponować jej, żeby zamieszkała
u mnie, ale ja w sumie większość czasu spędzałam teraz u Patryka. Nie tylko
dni, ale i noce. Wtedy mnie olśniło.
– Wiem! – krzyknęłam nagle, a zaskoczona Dominika
podskoczyła z wrażenia.
– Oszalałaś. Chcesz, żebym umarła na zawał? –
zapytała zaskoczona.
– Po prostu mam pomysł. Jest genialny! – Patrzyła na
mnie pytająco, nie zawlekałam więc i postanowiłam ją wtajemniczyć w szczegóły
mojego genialnego planu. – Zamieszkaj u Kamila.
– To jest ten twój genialny plan? – zapytała z
ironią i zawodem w głosie, a późnej westchnęła.
– Domka, błagam cię, myśl – powiedziałam, kręcąc
głową. – Posłuchaj tylko. Ja teraz większość czasu spędzam u Patryka, nie tylko
za dnia, ale nocami też tam jestem. Mieszkałabyś u Kamila to miałabyś mnie pod
ręką, a ja ciebie. W dodatku masz z głowy ojca, bo nie jesteś pod jego władzą.
Mieszkasz z facetem, którego kochasz. Same plusy! – Mój entuzjazm chyba jej się
nie udzielił, nadal siedziała smutna. – Co jest nie tak w tym planie? –
zapytałam, bo nie mogłam zrozumieć, co jej się nie podoba.
– Widzisz, to nie jest takie łatwe. – powiedziała w
końcu bardzo cicho.
– Co nie jest łatwe? Wyprowadzenie się z domu? To
banalne! Kamil na pewno cię przyjmie pod swój dach.
– Majka, ale Kamil... – zawiesiła głos – bo z nim
nie jest tak kolorowo jak z Patrykiem. On mi dziś powiedział coś. – Przełknęła
ślinę i zamknęła oczy. Nie wiedziałam, o co jej chodzi.
– Możesz używać pełnych zdań, a nie skrótów
myślowych? – powiedziałam zniecierpliwiona.
– To nie jest takie łatwe – powiedziała, patrząc mi
w oczy. – On jest po prostu inny niż wy wszyscy uważacie. Ja też uważałam go za
kogoś innego, a teraz, kiedy ja go kocham on pokazuje mi jaki jest naprawdę.
Nie rozumiałam, co chce mi przekazać, ale zaczynałam
się zastanawiać, co on jej zrobił, co się stało. Wtedy w mojej głowie powiła się
chwila, kiedy Dominika usiadła przede mną w dzień, kiedy pogodziłam się
Patrykiem.
– Czy on ci coś zrobił? – zapytałam nieśmiało, w
głowie miałam miliony myśli, jak Kamil mógł skrzywdzić Domkę, ale nie
wiedziałam, na jakiej mam się skupić.
– Mówiłam ci, że wściekł się o ten telefon –
wydusiła z siebie w końcu, wbijając wzrok w podłogę. – On był wtedy naprawdę
bardzo wkurwiony. Próbowałam mu ściemniać, że to nie ja, że nie mam z tym nic
wspólnego – mówiła szybko, nadal na mnie nie patrząc. – To nic nie dało, on i
tak wiedział swoje. – Podniosła zaszklone oczy, patrząc na mnie zbolałym
wzrokiem. – Złapała mnie za bluzę, podniósł z łóżka i zaczął się drzeć. Prawie
uderzył mnie w twarz, dlatego się przyznałam. Strasznie się go wtedy bałam,
gdyby nie to, że wszedł Patryk... – urwała, żeby wziąć głęboki oddech – Patryk
wszedł i prawdopodobnie tylko dlatego mnie nie uderzył. Poza tym Kamil dziś mi
powiedział, że musi na powrót zamieszkać z żoną, a u Patryka i Aleksa będzie
tylko bywał. On ma zobowiązania wobec synów, a ja czuje się jakbym była dla
niego tylko odskocznią.
Byłam w szoku, nie mogłam uwierzyć, że on ją tak
potraktował. W tej chwili pominęłam fakt posiadania żony i synów, chodziło mi o
tą akcje z telefonem i numerem, ona wynikła poniekąd z mojej winy. Nie mogłam w
końcu uwierzyć, że ona nadal z nim jest i powtarza, że go kocha.
– Jak to jest możliwe, że ty pozwalasz się tak
traktować? – powiedziałam w końcu. – Przecież on nie ma prawa cię bić! Dlaczego
ty z kimś takim jesteś, do cholery! – Przestałam panować nad emocjami i zamiast
jakoś ją podtrzymać na duchu, zwyczajnie na nią krzyczałam, mimo że nie byłam
zła na nią tylko na niego.
– Jak masz zamiar się na mnie drzeć, to ja dziękuję
za takie wsparcie – powiedziała z wyrzutem.
– Wybacz, po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego go
nie zostawiłaś – powiedziałam cichym i spokojnym głosem.
– To jest właśnie to. Ja go po prostu kocham. On
kiedyś odejdzie od zony. Chcę z nim być, boję się, że mnie uderzy, ale wiem, że
nie zrobi tego bez powodu – mówiła spokojnie, mimo że dało się wyczuć emocje,
zamknięte w jej wnętrzu.
– Bez powodu? Rozumiem, że jak go wkurzysz to ma
prawo pieprznąć ci w twarz? – powiedziałam z niedowierzaniem.
– Lepiej, żebym go nie wkurzała. Poza tym, wiem na
co się pisałam, uprzedził mnie, że taki jest – powiedziała pewna słuszności
zdania, które wypowiedziała.
– Pozwolisz się bić własnemu facetowi? Zresztą w tej
chwili to cudzy facet.
– Nie zrobi tego, jeśli go nie sprowokuję.
– Domka, to nie jest normalne. Nie pozwól się tak
traktować, nie zasługujesz na to. – Nie chciałam, żeby moja przyjaciółka miała
faceta sadystę i damskiego boksera, na dodatek zajętego jeszcze przez dłuższy
czas rodzinnym życiem.
– Kocham go. Mam dwie opcje, być z nim i ryzykować,
że kiedyś mnie uderzy, oraz mieć nadzieję że porzuci żonkę i dzieci, a
generalnie być z nim cholernie szczęśliwa albo zerwać z nim i wieść, spokojne,
nudne i zajebiście samotne życie, które będzie przykre i dołujące. Co byś
wybrała, jeśli chodziłoby o Patryka?
Zażyła mnie, nie wiedziała przecież, jakie zasady
panują w naszym związku. Zamilkłam, odpowiedziałam na jej pytanie w myślach,
nie zostawiłabym go. Najgorsze było to, że wymagałam tego od Dominiki.
– Jeżeli taką decyzję podjęłaś, co do bycia z
Kamilem, to nie będę jej negowała. Ale może powiedz mu... Zasugeruj mu, że
przez problemy z ojcem i chcesz zamieszkać z nim. W końcu lepszy Kamil niż ten
debil– mówiłam cicho, spokojnie. Nie wiedziałam, jak zareaguje, co powie. Ta
niepewność była przytłaczająca, szczególnie, że trwała dobijająca cisza.
– Nie wiem, teraz muszę to przemyśleć. Przecież nikt
nigdy nie mówił, że związek to łatwa sprawa... – powiedziała spokojnie i znowu
zamilkła – Myślisz, że dużo lat można dostać za morderstwo? – zapytała nagle,
wyrywając mnie z rozmyślań związanych z nią, Kamilem i Patrykiem.
– Co?
– Pytałam czy dużo lat za kratkami można dostać za
morderstwo – powiedziała z taką powagą, że udało jej się mnie wystraszyć.
– Co ty planujesz, co? – Naprawdę zaczęłam się jej
bać.
– Pomyślałam o tym, żeby zabić ojca, dlatego o to
pytam. Chociaż w sumie, nie umiałabym tego zrobić, a szkoda – mówiła to tonem
tak spokojnym, jakby mówiła o sadzeniu kwiatów.
– Boję się ciebie teraz, chyba pierwszy raz w życiu.
– Uśmiechnęła się do mnie, a ja poczułam, jak ten uśmiech rozgania całe napięcie,
jakie narosło w trakcie tej burzliwej i szczerej rozmowy.
– Spokojnie, ciebie nie ma na liście ludzi do
zabicia – zażartowała i wszystkie negatywne emocje rozpłynęły się w powietrzu.
– Jesteś nienormalna! – zaczęłam się śmiać. Wtedy
przyszło mi do głowy, że przecież kupiłam zioło, żebyśmy lepiej się poczuły, a
to był idealny moment na to, by je odpalić. – Mam niespodziankę, tak na poprawę
humoru – oświadczyłam, a Dominika popatrzyła na mnie podejrzliwie.
– Co masz? – Uśmiechała się łobuzersko, a ja
pokazałam jej samarkę, fifkę i zapalniczkę. Domka pokiwała głową z
zadowoleniem. – Zacny pomysł, królowo – powiedziała teatralnie, a ja w tym
czasie zajęłam się przygotowaniem naszej zabawki. Zaczęłyśmy palić, każda z nas
wzięła może z dwa buchy, kiedy nie wiadomo skąd wyrośli przed nami dwaj
postawni panowie w mundurach policyjnych.
– Panienki pójdą z nami – powiedział jeden z nich i
złapał Dominikę za ramię, ten drugi zaszedł mi drogę i nawet nie wiedziałam
kiedy znalazłyśmy się w nieoznakowanym samochodzie policyjnym.
Marihuana trochę przytępiła mi zmysły, ale przez
moją głowę przebiło się milion myśli. Najpierw przyszedł mi do głowy wściekły
ojciec, który drze się wniebogłosy. Następny obraz, jaki pojawił się przed
moimi oczami to smutne i zawiedzione oczy Patryka, a później przyszło mi do
głowy, że ten wybryk bardzo boleśnie się dla mnie skończy. Spojrzałam na Domkę,
która ze stopami na siedzeniu opierała czoło o kolana i trzęsła się. Teraz
zobaczyłam jej wściekłego ojca, awanturującego się na posterunku, na który
zmierzałyśmy. Później zobaczyłam Kamila, który podnosi rękę na moją drobną, blond
przyjaciółkę. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tej scenie. Nienawidziłam
posterunków policji, źle mi się kojarzyły. Kiedyś, jak byłam młodsza, czasami
zdarzało mi się tam trafiać. Zawsze kończyło się to okropną awanturą w domu.
Samochód zatrzymał się i obaj policjanci wysiedli z niego, następnie drzwi z
obu stron się otworzyły i zostałyśmy wyciągnięte z auta. Nie stawiałyśmy oporu.
Ja wiedziałam, że jest bezcelowe, a Dominika zwyczajnie się bała, ten strach ją
blokował. Kiedy weszłyśmy na posterunek, posadzili nas koło siebie, plecami do
wejścia. Dominika była bardzo przestraszona. Złapałam ją za dłoń, żeby trochę
ją wesprzeć, a ona uśmiechnęła się do mnie niewyraźnie. Obie wiedziałyśmy, że
wkopałyśmy się w jedno wielkie bagno. Usłyszałam niski głos, kogoś kto wszedł
do pomieszczenia.
– Ciekawą mamy dzisiaj noc, stary.
Odpowiedzią na to zdanie był znany mi śmiech,
poczułam gęsią skórkę na całym ciele i w myślach powtarzałam jedno zdanie:
Przecież to niemożliwe.
– Jeszcze tylko dwie godzony i do domu, co my tu
mamy? – zapytał, odpakowując coś z folii.
Błagałam w myślach żeby moje obawy się nie spełniły.
Wtedy poczułam, że dłoń Dominiki zaciska się na mojej. Ona też poznała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz