Patryk (Tychon)
Rozdział 2
O co wam poszło?
O co wam poszło?
Przekroczyłem próg własnego mieszkania, ze
zmęczeniem usiadłem na niskiej komodzie, a klucze do auta Aleksa wrzuciłem do
szuflady, gdzie było ich miejsce. Nigdy nie czepiał się, że używałem jego
samochód, nie czułem się więc nawet zobowiązany do poinformowania go o tym.
Byliśmy w sumie jak bracia, z nim łączyło mnie znacznie więcej niż z Kamilem.
Wyznawaliśmy więc zasadę, że co moje to i twoje i odwrotnie.
Kiedy miałem już udać się do salonu i zasiąść przed
telewizorem, w celu obejrzenia jakiegoś dobrego kryminału, dostrzegłem górę
naczyń w kuchni i doszedłem do wniosku, że wypadałoby pozmywać. Nie wszystkie z
tych naczyń były moje, ale u nas raczej nie było z tym problemów. Jedyne, o co
się kłóciliśmy wcześniej, to panienki Kamila, sprowadzane na jedną noc. Nie
widzieliśmy wielkiego problemu w tym, że je sprowadzał i ujeżdżał od zmierzchu
do świtu, a my byliśmy zmuszeni na słuchanie tych wszystkich odgłosów przez to,
że jemu nie chciało się naprawić drzwi do własnego pokoju i były non stop
uchylone.
Wielkim problemem było to, że one wracały, wystawały pod klatką czy kamienicą i wypytywały, kiedy Kamil będzie, czy coś o nich mówił – jednym słowem istny koszmar. Zdarzały się też akty desperacji, łzy i jedno pseudo-udawane samobójstwo. Z Aleksem nawet myśleliśmy o tym, by kupić Domi prezent za to, że nas od tamtejszych problemów uwolniła, a jednak na dobrą sprawę okazało się, że nie miało to większego sensu, bowiem nie wytrzymała z nim długo. Teraz mieliśmy oboje nadzieje, że ten facet się ogarnie i wróci do żony, oraz synów.
Wielkim problemem było to, że one wracały, wystawały pod klatką czy kamienicą i wypytywały, kiedy Kamil będzie, czy coś o nich mówił – jednym słowem istny koszmar. Zdarzały się też akty desperacji, łzy i jedno pseudo-udawane samobójstwo. Z Aleksem nawet myśleliśmy o tym, by kupić Domi prezent za to, że nas od tamtejszych problemów uwolniła, a jednak na dobrą sprawę okazało się, że nie miało to większego sensu, bowiem nie wytrzymała z nim długo. Teraz mieliśmy oboje nadzieje, że ten facet się ogarnie i wróci do żony, oraz synów.
Poczułem wibracje w kieszeni dżinsów, w myślach
modliłem się, by to nie był nikt z pracy, kto chce się zamienić na zmiany, bądź
wezwać mnie do roboty, gdy ja mam w planach film. Na wyświetlaczu jednak
widniał napis „SZALONA MAJKA”.
„O mój Boże,
jeszcze tego nie zmieniłem” – pomyślałem. Odebrałem pośpiesznie, nawet nie
zawracałem sobie głowy wycieraniem mokrych dłoni.
– Co tam, kochanie, już za mną tęsknisz? –
zapytałem.
– Nie, to znaczy tęsknię – z miejsca wyczułem jej
przejęty, zasmucony głos.
– Kochanie, co się dzieje? – zapytałem
najdelikatniej jak tylko to było możliwe.
– Bo on, bo on mnie wywalił, wywalił mnie z domu,
rozumiesz? – powiedziała wpierw smutna, a potem z wielką wściekłością dodała: –
Ja go nienawidzę!
– Spokojnie, kotek, za moment będę u ciebie i coś na
to zaradzimy. Tylko czekaj tam na mnie
grzecznie i nie rób żadnych głupstw. Będzie dobrze – powiedziałem do słuchawki
i zmierzałem jednocześnie w stronę wyjścia.
– Dobrze, to czekam.
Kiedy znalazłem się na klatce schodowej, mój telefon
zawibrował po raz kolejny, tym razem był to numer Jacka.
– Słuchaj, stary, jest problem. Trzeba się
wytłumaczyć komendantowi naszego oddziału.
– O cholera, w czym rzecz? Zła data? Czy inna
głupota? – zapytałem, jednocześnie wsiadając do samochodu.
– Dużo gorzej, ktoś był na tyle życzliwy by mu
donieść o wczorajszym – poinformował mnie jednym tchem.
– No to już straciłem robotę? – zapytałem.
– Nie, jeszcze nie. Masz mu to sam wyjaśnić.
Po zakończeniu rozmowy z Jackiem wybrałem numer do
Majki. Miałem wyrzuty sumienia, nie powinienem jej w takiej sytuacji zostawiać
samej i kazać jej czekać, jednak z drugiej strony musiałem stawić się w pracy.
Boże, jak ja nienawidziłem sytuacji, w których trzeba się dwoić i troić. Poinformowałem
ją, że będę najwcześniej za pół godziny i ruszyłem w stronę komendy.
Zaparkowałem samochód Aleksa na starym parkingu, który przypominał betonowe
boisko. Od razu udałem się do gabinetu szefa, gotowy na najgorsze.
– Spocznij sobie, co tak będziesz stał – powiedział
do mnie mężczyzna z lekko siwawym wąsem, siedzący za starym biurkiem.
– Czekałem na jakąkolwiek komendę – powiedziałem,
siadając naprzeciw niego na drewnianym krześle, które przypominało te szkolne,
było niemalże identyczne.
– Komendy, przecież ty nigdy się nie stosowałeś do
komend i wymogów. Indywidualista w pracy służbowej, tego jeszcze nie widziałem.
Mało ważne było dla mnie, do kogo on teraz pieprzy
pod nosem, teraz liczyła się Majka i to, że na mnie czeka, w myślach go
pośpieszałem i błagałem, by się streszczał, ale wzrok utkwiony miałem w jego
mordę z zainteresowaniem, by sprawiać wrażenie, że obchodzi mnie to, co mówi.
– Jak to było? Z poprzedniej pracy oddalony z powodu
niezastosowania się do regulaminu, a do naszego regulaminu też się jakoś nie
stosujesz. – Już miałem mu przerwać, gdy mnie powstrzymał. – Czekaj, czekaj
młody. Tamta z poprzedniej roboty to była twoja siostra, normalne wiec, że
broniłeś jej tyłek, a ta tutaj? Kim ta panienka dla ciebie jest? Prywatna
prostytutka czy jak?
– Proszę jej nie obrażać! – niemalże krzyknąłem.
– A co, to twoja żona będzie czy jak?
– Mam nadzieję, że w przyszłości tak –
odpowiedziałem w pełni szczerze na jego drwinę.
– Szkoda mi ciebie, facet, nie jedni tacy już byli i
źle skończyli.
– Co szef ma na myśli? – Uśmiechnąłem się złośliwie.
– Słuchaj no, gówniarzu, drwisz z zasad, łamiesz
regulaminy, a to wszystko dla panny co obciąga jakimś Cyganom w lesie – mówił
dalej, a ja normalnie myślałem, że za moment mu przywalę. – Jak nie wierzysz,
to zamiast się tak bulwersować, zajrzyj w jej papiery. Powróćmy do dnia
wczorajszego, aby taka sytuacja działa mi się tutaj pierwszy i ostatni raz.
Jeśli to twoja panna, to jej pilnuj, bo jak tu trafi po raz kolejny, to
poniesie odpowiedzialność jak każdy inny obywatel tego kraju. – Wyglądało na
to, że skończył swoją moralizatorską gadkę. Boże, jak to wkurza, gdy ktoś cię
moralizuje w taki sposób, a ty masz w głowie zupełnie inne myśli.
– Mogę już się oddalić? – zapytałem, wstając z
miejsca.
– Możesz wpierw podziękować za brak wypowiedzenia.
– Dziękuje, jestem niezmiernie wdzięczny –
powiedziałem i wyszedłem.
– Jak było? – zapytał Jacek, gdy mijaliśmy się w
przejściu, łączącym jeden budynek z drugim.
– Nic takiego, dał mi tylko do zrozumienia, że
jeszcze raz nie zastosuję się do regulaminu, a wylecę stąd na zbity pysk i też
dał do zrozumienia, że mnie nie lubi – wyjaśniłem, chciałem się spieszyć do
Majki, jednak musiałem jeszcze o coś zapytać.
– Żadna nowość, ciebie zawsze nie lubili, już z
przedszkola cię wywalili.
– Ej, ej, to nie było przedszkole, tylko czwarta
podstawówki – uśmiechnąłem się ciepło na wspomnienie tamtych dziecinnych
wybryków.
– No, żonka moja mi wspominała o wybrykach swojego
młodszego braciszka – uśmiechnął się, a ja w tej chwili poczułem, że się zawstydzam.
– To już nie macie ciekawszych tematów, tylko
mówicie o mnie? – zapytałem.
– Akurat mówiliśmy o tatusiu twoim, jaki to
spokojny, opanowany i stoicki człowiek. Nawet nie wiesz, jak byłem zaskoczony,
jak mi powiedziała, że jemu też puszczały nerwy, ale ponoć tylko z twojego
powodu – Jacek nadal się uśmiechał.
– Wiesz, nie wiem czy mam być z tego dumny, czy
raczej się wstydzić. Myślę, że raczej to drugie, ale zakończmy o starych
dziejach albo raczej zacznijmy, chociaż nie o moich. – Sam nie wiedziałem czy
chcę znać prawdę, a przede wszystkim czułem się nie fair, że nie chcę poznać
jej od Majki tylko z akt, ale jakoś nie mogłem, nie potrafiłem inaczej.
– Co cię gryzie? – zapytał Jacek, od razu domyślając
się o kogo chodzi – Chodzi o Maję tak?
Co znowu odjebała?
– Nie no, dziś jeszcze nic nie zdążyła chyba.
– Cholera, ty do niej coś naprawdę czujesz –
powiedział zdziwiony.
– A to źle? – zapytałem.
– No, nie wiem czy najlepiej, ale chyba wiem o co
chcesz zapytać.
– Co wyczytałeś z jej akt? – zapytałem szybko.
– Trawa, bijatyki dyskotekowe, kilka publicznych
awantur, mandaty, samochód w rowie, seks w lesie, taki standardowy zestaw
niegrzecznej dziewczynki.
– Sex w lesie? – dociekałem.
– Tu cię boli, stary, musisz się z tym pogodzić i
nie ma sensu tak się z tym męczyć. – Jacek starał się jak mógł, ale nie
rozumiałem, jaki przekaz mają mieć jego słowa.
– Co masz na myśli? – zapytałem.
– Wiem, że każda twoja była, dwie takie na poważnie
były przed Majką, rozmawialiśmy kiedyś o nich. I one były inne, to też cię
gryzie, że pokochałeś Majką tak odmienną od Sylwii. I dotyka cię jakoś fakt, że
nie będziesz jej pierwszym, że miała jakieś incydenty z innymi, ale to nie jest
ważne, ważne jest, co będzie dalej i jak to będzie z wami dalej. Moja rada na
dziś, a wielkiego brata trzeba słuchać, weź tam ją przypilnuj, ogarnij i bardzo
mocno kochaj, ona potrzebuje chyba tego najbardziej. Udowodnij tej zagubionej
smarkuli, że facet to nie tylko muskularne ciało i przyrodzenie, a wierzę, że
cię na to stać.
– Dobra, Jacek, dzięki, jakoś mi lepiej. Tak
właściwie to się spieszę do niej – powiedziałem.
– No to na co jeszcze czekasz, leć tam jak
najszybciej, jeśli ci zależy.
– Zależy jak cholera. – Pierwszy raz w życiu byłem
tak tego pewny.
Przekroczyłem próg tego domu po raz drugi w życiu i
po minie Majki miałem zapewnienie, że prawdopodobnie po raz ostatni. Widziałem
ją zapłakaną po raz drugi tego dnia, a miałem pragnienie, by nie widzieć nigdy
więcej. Nie chciała za wiele mówić, powtarzała tylko jak „go” nienawidzi, a ja
na dobrą sprawę mogłem tylko się domyślać, że chodzi o ojca, o tego mężczyznę,
który przy pierwszej wizycie w tym domu otworzył mi drzwi. Przytulałem ją do
siebie, wiedząc, ile ją kosztowało otworzenie się przede mną, ile ją
kosztowało, by okazać słabość i to, że z czymś sobie nie radzi.
– Już dobrze, mała, wszystko będzie dobrze.
Spakowałaś się, tak jak prosiłem przez telefon? – zapytałem, ale odpowiedzią
były walizki, które już stały w przedpokoju.
– Kocham cię, powiedz, proszę, że to nie moja wina.
Proszę cię, powiedz mi, że to on jest temu wszystkiemu winny. – Niemalże każdy
facet na moim miejscu by posłusznie powiedział, co ona każe, ja jednak tak nie
potrafiłem, nie umiałem przyznać czegoś, o czym nie byłem przekonany.
– Majka, nigdy wina nie leży po jednej stronie w
takich sytuacjach, aczkolwiek to on jest twoim ojcem i nigdy w życiu nie
powinien tak postąpić. Za to ja sam go winię. Aczkolwiek teraz nie ma sensu
tego rozgrzebywać, bardzo mnie interesuje, o co wam poszło, ale widzę, że ty
nie chcesz o tym mówić, a ja nie chcę cię zmuszać. Będziesz gotowa, to sama to
zrobisz, a ja cierpliwie poczekam. Teraz chodźmy już do naszego domu, wyglądasz
na zmęczoną. Położysz się spać lub obejrzymy jakiś film – zaproponowałem
kobiecie, która wciąż trzymała mnie kurczowo, jak ostatnią deskę ratunku i
tonęła w moich objęciach.
– Dobrze, kocham cię – wyszeptała.
– Poczekaj na mnie w samochodzie i otwórz bagażnik,
a ja zniosę walizki – powiedziałem, podając jej klucze. – I już nie płacz,
maleństwo, będzie dobrze. Informacja dodatkowa, to Aleks w schowku ma
chusteczki.
– Super informacja, muszę zmyć ten rozmazany
makijaż. – Uśmiechnęła się smutno i ruszyła przede mną w stronę czarnej Skody
Fabii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz