Majka (Amelka)
Rozdział 2
A teraz Mała, do domu!
Odszedł w drugi
koniec baru do chłopaka w różowej polówce. Byłam na niego strasznie wkurzona.
Co on sobie wyobrażał? Jakim prawem mnie tak traktował? Każdy inny facet nie
mógł oderwać ode mnie wzroku, a on po prostu zostawił mnie samą przy barze, nie
racząc się pożegnać. Amanda, ta debilka, zrobiła to specjalnie.
Nikt normalny nie
kazałby mi podrywać chłopaka, o którym mówi się, że jest gejem. To przecież nie
było ważne, że to ja rozpuściłam tę plotkę. Ona w nią wierzyła, a taki miałam
cel. Nie mogłam się jednak poddać. Nigdy nie przegrałam i nie zamierzałam
przegrać też tym razem. Dopiłam drinka, popatrzyłam na niego zalotnym wzrokiem,
ale on nie patrzył na mnie tylko na dziewczynę, która siedziała naprzeciwko
niego przy barze. Robił dla niej jakiegoś kolorowego drinka. Widziałam, jak z
nim flirtuje, a on uśmiechnął się do niej w uroczy sposób i powiedział coś, ale
przez głośną muzykę nie mogłam tego usłyszeć. Dziewczyna w brązowych loczkach
zaśmiała się i chyba zawstydziła. Nie do końca wiedziałam czemu denerwuje mnie
to, co widziałam. Poszłam do dziewczyn, nie miałam już ochoty na niego patrzeć.
Tego wieczoru nie zaprzątałam już sobie głowy jego osobą. Rzuciłam się w wir
dobrej zabawy, jaka panowała na parkiecie.
Sobotnie południe
było najlepszym momentem na to żeby obudzić się po takiej imprezie. Napisałam
do Domi czy mogę do niej wpaść, a ona odpisała mi, że zaprasza. Poszłam się
więc wykąpać i ubrać. Trochę mi to zajęło, ale po godzinnych przygotowaniach
wreszcie wyszłam z nudnego domu. Wtedy miałam już plan co zrobić, żeby zwrócić
na siebie uwagę mojego celu. Dominika była niezbędnym elementem planu. Była dziewczyną,
która wiedziała o mnie najwięcej, jedyną, przed którą trochę się otworzyłam.
Chociaż, mimo wszystko, starałam się do końca nie ufać nikomu, bo przecież
ludzie mają tendencję do krzywdzenia innych. Ona jednak była inna niż Amanda. Tę
traktowałam mało poważnie, fajnie się z nią bawiło, ale nie znała prawdy o tym,
kim jestem. Wystarczały jej moje małe kłamstewka, o nic więcej nie pytała. Nie
były jednak dla mnie nikim szczególnym. Podchodziłam do niej raczej jako do
mało ważnej towarzyszki imprez i zakupów. Dominika umiała słuchać i zawsze była
dla mnie wyrozumiała, dlatego zdobyła część mojego zaufania, chociaż nie było
łatwo.
Potrafiła
powiedzieć mi prawdę w oczy, a tę szczerość ceniłam w niej chyba najbardziej.
Czasami słyszałam od ludzi, patrzących na nas z boku, że do nas nie pasuje.
Była spokojniejsza i cichsza, wyglądała na bardziej ułożoną i grzeczną.
Niektórzy twierdzili, że ona jest po prostu mądrzejsza i rozsądniejsza niż my.
Nie negowałam tego, że jest rozsądniejsza, ale czy mądrzejsza ode mnie?
Dotarcie do domu Dominiki
nie zajęłoby mi dużo czasu gdybym szła pieszo, ale po co iść skoro można
pojechać uroczym, różowym, retro skuterem? Jak prawie zawsze, u Domi nikogo nie
było, wypiłyśmy więc po jednym drinku, poplotkowałyśmy o chłopakach z dyskoteki,
ona zachwycała się Kamilem, z którym miała coraz lepszy kontakt. Chyba chciała,
żeby wyszło z tego coś poważniejszego. Nie do końca rozumiem sens takich
związków. To jest przecież totalnie nudne, ciągle jeden i ten sam facet. Ja
wolałam postawić na przygodę i różnorodność. Dziwiło mnie, że Domi, która była
przecież ładną dziewczyną i mogła mieć wielu facetów, postanowiła przywiązać
się do jednego. Związki bowiem kojarzyły mi się z obowiązkiem, kłótniami,
ograniczeniami i życiem obok siebie, a nie razem. Powtarzałam jej to
kilkakrotnie podczas tej rozmowy. Jej zdanie nie uległo jednak zmianie. Jeżeli
chodzi o mój plan, było to naprawdę dobre, jeżeli o Dominikę, no cóż, nie byłam
szczególnie szczęśliwa, że chce stałego związku. Postanowiłam jej powiedzieć o
swoim planie. Miałam nadzieje, że mi pomoże.
– Domi, słuchaj,
musisz mi pomóc z tym zakładem.
– Ja? – Była
wyraźnie zdziwiona.
– Nie rób takich
zdziwionych oczu. Mam genialny plan i wiem, że wypali. No, chyba że nie chcesz
mi pomóc. To wtedy ta pinda, Amanda, będzie górą. Tego chyba nie chcesz? –
Dominika nieszczególnie lubiła Amandę.
– Manipulatorka –
powiedziała, przewracając teatralnie oczami – Niby jak mam ci pomóc w tym twoim
doskonałym planie? – zapytała w końcu Dominika podejrzliwie.
– Masz dobre
kontakty z Kamilem, sama mi to dzisiaj mówiłaś. – Uśmiechnęłam się triumfalnie.
– Wybacz, ale nie
rozumiem, jak to się ma do Patryka. – Nadal patrzyła na mnie podejrzliwie.
– To mnie
posłuchaj i nie przerywaj – powiedziałam lekko oburzona, że śmiała mi przerwać
– Potrzebuję numer telefonu Patryka. Muszę zdobyć go dzisiaj i za wszelką cenę.
Umówisz się więc dzisiaj u ciebie z Kamilem i będziesz musiała zrobić coś, żeby
dostać jego telefon, żeby trafił w moje ręce chociaż na chwilę. – Byłam dumna ze
swojego planu. – Wtedy ja przepiszę sobie numer do Patryka od niego. Na pewno
go ma, przecież razem mieszkają.
– Oszalałaś? –
zapytała zszokowana moim pomysłem.
– Przecież ten
plan jest zajebisty! Na pewno się uda. Dla ciebie to nie takie trudne. Już tak robiłyśmy.
Pamiętasz?
– No tak, ale na
Krzyśku mi nie zależało. Kamil będzie wściekły kiedy dowie się, że pomogłam ci
przegrzebać jego telefon. – Przez chwilę odniosłam wrażenie, że się go trochę
boi.
– Przecież się
nie dowie... Nie masz co panikować. Właściwie, co ty się tak go boisz?
– Nie boję się
jego tylko tego, że się zdenerwuje. Co jak powie, że nie chce się ze mną już
spotykać? Z nim jest inaczej niż ze wszystkimi, z którymi byłam wcześniej.
Zrozum to wreszcie, że mi na nim zależy.
– Domka, wyluzuj.
Przecież się nie dowie. Proszę cię, pomóż przyjaciółce w potrzebie. –
Naciskałam, mimo że wiedziałam, jak emocjonalnie reagowała.
– Jesteś okropna.
Nienawidzę cię! – powiedziała z wyrzutem po chwili ciszy, kładąc głowę na
stoliku.
– To znaczy, że
się zgadzasz? – Nie wzruszały mnie jej emocje.
– Nie mam innego
wyjścia.
– Też cię
nienawidzę! – Z radości pocałowałam ją w głowę i wstałam. – To co, dzwonisz do
Kamila i umawiasz się z nim u ciebie?
– Teraz? –
Podniosła na mnie zszokowane i lekko zaszklone oczy.
– No a kiedy?
Zadzwoń i umów się z nim za godzinę u ciebie. Zanim przyjdzie, to przestawię
skuter, a potem schowam się w pokoju twoich rodziców, twój brat pewnie jak
zwykle całe dnie jeździ na desce to nie wróci tak prędko. Ty zabierzesz mu
jakoś telefon i położysz przy drzwiach, a potem puścisz mi sygnał od siebie.
Jak znajdę numer to zostawię komórkę na stoliku w korytarzu, na tym koło twoich
drzwi, a potem po cichu wyjdę. No i wyślę ci sms, że mnie nie ma – powiedziałam
pewna swego, podając jej telefon.
– Jesteś
nienormalna!
– Dzwoń, nie
pieprzysz głupoty. – Uśmiechnęłam się do niej, a później poszłam w stronę
bramy. – Przestawię skuter, a ty dzwoń. Nie martw się, przecież zawsze się
udaje.
Zadzwoniła, tak
jak prosiłam. Miał się pojawić w ciągu pół godziny. Pomogłam jej zanieść
szklanki po naszych drinkach do kuchni, a ona je umyła. Nie chciałam zostawiać
żadnych śladów swojego pobytu u niej. Schowałam buty do torby i zaszyłam się w
pokoju jej rodziców.
Usłyszałam
Kamila, mówił do Dominiki ciepłym i miłym głosem. Może to ją w nim urzekło?
Chwilę później ich głosy ucichły, podejrzewałam, że weszli do pokoju Domki.
Czekałam na sygnał, ale długo nie nadchodził. Zaczęłam się już poważnie nudzić,
kiedy mój dotykowy telefon zaczął się trząść. Bardzo cicho otworzyłam drzwi i
poszłam na palcach w stronę drzwi Dominiki. Na przeszklonym stoliczku w
korytarzu leżał zwykły, czarny telefon. Przez chwilę przeszła mi przez głowę
myśl, że jak można mieć tak stary model telefonu. Nie to jednak było wtedy ważne.
Z lekkimi trudnościami odblokowałam komórkę Kamila i zaczęłam szukać książki
telefonicznej. Czas był ważny, więc szukałam trochę nerwowo. To chwilę trwało,
ale w końcu znalazłam. Przepisałam numer Patryka na swój telefon, ale dla
pewności sprawdziłam czy dobrze. Odłożyłam go i szłam w stronę drzwi. Byłam już
przy samej klamce kiedy drzwi do pokoju Dominiki się otworzyły i usłyszałam
głos Kamila, który pytał się w którą stronę Domi ma łazienkę. Zdębiałam, nie
wiedziałam co mam zrobić. Usłyszałam trochę panikujący głos Dominiki, nie
wiedziała przecież czy Kamil nie zastanie mnie na korytarzu, powiedziała, że
chce mu coś pokazać, a zaraz pokaże mu gdzie jest łazienka. Zamknął drzwi, a ja
poczułam, jak paraliżujący strach odpływa. Wyszłam boso na podwórko. Wysłałam Domi
smsa, że wyszłam i że kocham ją za to, co dla mnie zrobiła.
Miałam to, czego
chciałam, czułam się już zwyciężczynią zakładu. Wróciłam do domu i ubrałam się
tak, żeby zrobić na nim wrażenie. Założyłam krótką, popielatą, dość luźną
tunikę z blado różowymi dodatkami i dość głębokim dekoltem. Wiedziałam, że
kiedy się schylę będzie mi widać pół pośladków, dlatego też założyła blado
różowe majtki. Obowiązkowo postanowiłam założyć szpilki, w tym samym kolorze,
co dodatki na tunice.
Nie wiedziałam
czy mam do Patryka zadzwonić czy napisać. Chodziłam i myślałam o tym, zdążyłam
zrobić dużo rzeczy. Nawet posprzątałam trochę w pokoju, a naprawdę nie lubiłam
tego robić. W końcu, kiedy już było dość późno, postanowiłam, że napiszę mu
smsa o treści: Co robisz? Chcesz wiedzieć
kim jestem?. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo zaledwie kilka
minut. Dla mnie jednak ten czas wlókł się w nieskończoność. Odpisał, że albo mu
powiem kim jestem, albo mam sobie darować nękanie go takimi wiadomościami.
Napisałam więc: Wiesz kim jestem. Może
skusisz się na spacer ze mną? Za pół godziny w Kawiarni pod Aniołem? Po
krótkiej chwili dostałam odwiedź: Chyba
się domyślam, ale obym nie żałował.
Byłam trochę
podekscytowana. Wszystko szło zgodnie z moim planem, idealnie tak jak chciałam.
Wiedziałam, że to, jak wyglądam zapewni mi wygranie tego głupiego zakładu z
Amandą. No i oczywiście byłam dumna z tempa w jakim udało mi się to osiągnąć.
Zanim wyszłam zadzwoniła do mnie Amanda czy idę z nią do Blue. Nie lubiłam tego
klubu, więc nie trudno było mi odmówić. Trochę ją to zdziwiło, ale napomknęłam,
że idę się spotkać z Patrykiem. Próbowała zasypać mnie pytaniami, jak to
zrobiłam, ale rozłączyłam ją.
Wsiadłam na
skuter i ruszyłam pod kawiarnię. Miałam do niej kawałek drogi, a wyjątkowo nie
chciałam się spóźnić. Całą drogę ze słuchawek, podłączonych do mojej mp3,
leciały pozytywne i rytmiczne kawałki, które wprawiały mnie w jeszcze lepszy
humor. Udało się! Czułam się niesamowicie szczęśliwa. Patryk, ten uroczy
przystojniak będzie teraz mój. Głupia Amanda dostanie po nosie, przegrywając
zakład. Wszystko było tak jak powinno. Można powiedzieć, że było idealnie.
Kiedy podjechałam
pod kawiarnię, nie było tam nikogo. Boskiego Patryka też nie widziałam,
pomyślałam jednak, że pewnie jest w środku. Zostawiłam skuter na parkingu i
weszłam do skromnej kawiarenki. Była specyficznie urządzona. Wszystkie meble
były białe i bardzo ozdobne. Można powiedzieć, że wyglądały trochę jak antyki.
Podłoga i ściany były wyłożone jasnym drewnem. W oknach wisiały urocze,
delikatne, białe firaneczki, które były związane różową, cienką wstążką. Ten
kolor pojawiał się też w innych szczegółach w kawiarni. Usiadłam przy stoliku
najbliżej drzwi i zamówiłam zieloną herbatę. Byłam piętnaście minut przed
umówioną godziną, co nigdy mi się nie zdarzało. Wypiłam prawie gorącą herbatę,
bo taką lubiłam najbardziej. Teraz zaczęłam się bać, że mnie wystawi i nie
przyjdzie. Usłyszałam mały dzwoneczek, odwróciłam się twarzą do drzwi i
zobaczyłam Patryka. Miał na sobie ciemne jeansy i szarą, satynową koszulę.
Położyłam banknot na stole i wstałam od stolika. Uśmiechnęłam się zalotnie i
wolnym krokiem poszłam w jego stronę. Zanim zbliżyłam się do niego tak blisko,
jak miałam zamiar, usłyszałam:
– Dlaczego
chciałaś się spotkać?
– Chciałam
popatrzyć na takiego przystojniaka jak ty – powiedziałam zalotnie, kładąc mu
swoją małą dłoń z pomalowanymi na różowo paznokciami na klatce.
– Super, dałbym
ci zdjęcie w ramce. Wystarczyło o nie poprosić, zamiast włóczyć się o tak
późnej porze – powiedział zdejmując moją dłoń, patrzył trochę pytająco.
– Tu nie musisz
zgrywać niedostępnego twardziela, kochanie, przecież widzę, jak na mnie
patrzysz. – Nie dałam się złamać jego oschłym zachowaniem, próbowałam go
nakłonić do tego, żeby zaczął ze mną flirtować.
– Jak?
– Podobam ci się,
nie zaprzeczaj, widać to od razu. Może chodźmy się przejść? – Popatrzyłam
znacząco na drzwi, a on jakby poddał się mojemu czarowi, czułam, że go
zainteresowałam.
– I co? Pójdziemy
do parku, zaczniemy zmierzać w zaciszne miejsce – zaczął się do mnie przysuwać
i mówić coraz ciszej – tam rozepniesz mi spodnie i uklękniesz? – Cały czas
patrzył mi bezczelnie w oczy.
– Jeśli tego
chcesz. Mówią, że jestem dobra w te klocki. Jednak nic za darmo, kocie –
wyszeptałam mu do ucha, bawiąc się guzikiem jego koszuli.
– Czego chcesz w
zamian? Tego bym złożył pocałunek niżej niż na ustach? – On też szeptał,
czułam, że miałam go w garści. Był na mnie wyraźnie napalony.
– Wiedziałam, że
twoja wyobraźnia nie zawiedzie moich oczekiwań – powiedziałam trochę głośniej
niż szeptem i przeszłam w stronę drzwi.
Zatrzymałam się
jednak po kilku krokach, a on odwrócił się twarzą do mnie. Przywołałam go
palcem, puszczając do niego oko. Poszedł za mną, a przy drzwiach wyprzedził
mnie, żeby otworzyć je przede mną. Tak robił tylko mój ociec, nikt inny nie
przepuszczał mnie w drzwiach. Ten drobny gest był bardzo miły. Wyszłam jako
pierwsza, ale szłam wolno, żeby mógł mnie dogonić. Poczułam jego dłonie na
biodrach, trochę się zdziwiłam. Nie wiem, kiedy dotknęłam plecami do ściany
kawiarni, a on stał twarzą do mnie i trzymał mnie za nadgarstki. Nie zdążyłam
się zbuntować, nic powiedzieć. Byłam w tak ogromnym szoku, że nie wiedziałam do
końca, co się dzieje, czego mam się po nim spodziewać. Usłyszałam jego głos,
miałam wrażenie, że jest zły, ale mimo to brzmiał spokojnie:
– A teraz, mała,
do domu, zanim cię przełożę przez kolano. Jesteś zbyt młoda i piękna by się tak
zeszmacać. – Puścił moje nadgarstki, odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem
wyszedł za bramkę kawiarni, a później skręcił w lewo.
Dłuższą chwilę
stałam pod tą ścianą, pod którą mnie zostawił. Nikt mnie tak nigdy nie
potraktował. Czemu on był tak inny? Czemu mi nie uległ? Czemu mówi do mnie w
taki sposób? Co on w ogóle powiedział? Czułam, że uginają się pode mną kolana.
Szok, jaki przeżyłam, był bardzo przytłaczający. Nawet nie do końca wiem, jakim
cudem znalazłam przy skuterze.
Siedziałam i myślałam o tym wszystkim, co się stało. Uspokajam się. Bezmyślnie
ruszyłam w stronę domu, dobrze, że ulice były puste, bo w takim stanie bez problemu
mogłabym spowodować wypadek. Mój genialny plan legł w gruzach. Nie rozumiałam,
dlaczego miałam ochotę płakać. Obudził we mnie dużo zapomnianych dawno uczuć.
Czułam się zawstydzona tym, co powiedział. Może naprawdę przestałam się
szanować? Czułam, że jestem na niego zła, bo zniszczył mój plan. Byłam zła na
siebie, że nie zareagowałam, nawet nic mu nie powiedziałam. Wróciłam do domu, ale długo nie mogłam spać.
Siedziałam na parapecie, przykryta kocem i patrzyłam w dal, myśląc o nim i tej
całej sytuacji. Napisałam smsa do Domi: Wszystko
pieprznęło... Lepiej nie pytaj. Obudziłam ją, ale jakoś nie bardzo się tym
przejęłam. Kiedy próbowała drugi raz do mnie zadzwonić wyłączyłam telefon.
Byłam zmęczona, ale nie chciałam się położyć. Chciałam wiedzieć, czemu tak się
stało, gdzie popełniłam błąd. Czego nie wzięłam pod uwagę? W końcu jednak
usnęłam, opierając się czołem o szybę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz