środa, 6 marca 2013

Część 1 - Rozdział 2

Majka (Amelka)
Rozdział 2
A teraz Mała, do domu!
Odszedł w drugi koniec baru do chłopaka w różowej polówce. Byłam na niego strasznie wkurzona. Co on sobie wyobrażał? Jakim prawem mnie tak traktował? Każdy inny facet nie mógł oderwać ode mnie wzroku, a on po prostu zostawił mnie samą przy barze, nie racząc się pożegnać. Amanda, ta debilka, zrobiła to specjalnie.
Nikt normalny nie kazałby mi podrywać chłopaka, o którym mówi się, że jest gejem. To przecież nie było ważne, że to ja rozpuściłam tę plotkę. Ona w nią wierzyła, a taki miałam cel. Nie mogłam się jednak poddać. Nigdy nie przegrałam i nie zamierzałam przegrać też tym razem. Dopiłam drinka, popatrzyłam na niego zalotnym wzrokiem, ale on nie patrzył na mnie tylko na dziewczynę, która siedziała naprzeciwko niego przy barze. Robił dla niej jakiegoś kolorowego drinka. Widziałam, jak z nim flirtuje, a on uśmiechnął się do niej w uroczy sposób i powiedział coś, ale przez głośną muzykę nie mogłam tego usłyszeć. Dziewczyna w brązowych loczkach zaśmiała się i chyba zawstydziła. Nie do końca wiedziałam czemu denerwuje mnie to, co widziałam. Poszłam do dziewczyn, nie miałam już ochoty na niego patrzeć. Tego wieczoru nie zaprzątałam już sobie głowy jego osobą. Rzuciłam się w wir dobrej zabawy, jaka panowała na parkiecie.

Sobotnie południe było najlepszym momentem na to żeby obudzić się po takiej imprezie. Napisałam do Domi czy mogę do niej wpaść, a ona odpisała mi, że zaprasza. Poszłam się więc wykąpać i ubrać. Trochę mi to zajęło, ale po godzinnych przygotowaniach wreszcie wyszłam z nudnego domu. Wtedy miałam już plan co zrobić, żeby zwrócić na siebie uwagę mojego celu. Dominika była niezbędnym elementem planu. Była dziewczyną, która wiedziała o mnie najwięcej, jedyną, przed którą trochę się otworzyłam. Chociaż, mimo wszystko, starałam się do końca nie ufać nikomu, bo przecież ludzie mają tendencję do krzywdzenia innych. Ona jednak była inna niż Amanda. Tę traktowałam mało poważnie, fajnie się z nią bawiło, ale nie znała prawdy o tym, kim jestem. Wystarczały jej moje małe kłamstewka, o nic więcej nie pytała. Nie były jednak dla mnie nikim szczególnym. Podchodziłam do niej raczej jako do mało ważnej towarzyszki imprez i zakupów. Dominika umiała słuchać i zawsze była dla mnie wyrozumiała, dlatego zdobyła część mojego zaufania, chociaż nie było łatwo.
Potrafiła powiedzieć mi prawdę w oczy, a tę szczerość ceniłam w niej chyba najbardziej. Czasami słyszałam od ludzi, patrzących na nas z boku, że do nas nie pasuje. Była spokojniejsza i cichsza, wyglądała na bardziej ułożoną i grzeczną. Niektórzy twierdzili, że ona jest po prostu mądrzejsza i rozsądniejsza niż my. Nie negowałam tego, że jest rozsądniejsza, ale czy mądrzejsza ode mnie?
Dotarcie do domu Dominiki nie zajęłoby mi dużo czasu gdybym szła pieszo, ale po co iść skoro można pojechać uroczym, różowym, retro skuterem? Jak prawie zawsze, u Domi nikogo nie było, wypiłyśmy więc po jednym drinku, poplotkowałyśmy o chłopakach z dyskoteki, ona zachwycała się Kamilem, z którym miała coraz lepszy kontakt. Chyba chciała, żeby wyszło z tego coś poważniejszego. Nie do końca rozumiem sens takich związków. To jest przecież totalnie nudne, ciągle jeden i ten sam facet. Ja wolałam postawić na przygodę i różnorodność. Dziwiło mnie, że Domi, która była przecież ładną dziewczyną i mogła mieć wielu facetów, postanowiła przywiązać się do jednego. Związki bowiem kojarzyły mi się z obowiązkiem, kłótniami, ograniczeniami i życiem obok siebie, a nie razem. Powtarzałam jej to kilkakrotnie podczas tej rozmowy. Jej zdanie nie uległo jednak zmianie. Jeżeli chodzi o mój plan, było to naprawdę dobre, jeżeli o Dominikę, no cóż, nie byłam szczególnie szczęśliwa, że chce stałego związku. Postanowiłam jej powiedzieć o swoim planie. Miałam nadzieje, że mi pomoże.
– Domi, słuchaj, musisz mi pomóc z tym zakładem.
– Ja? – Była wyraźnie zdziwiona.
– Nie rób takich zdziwionych oczu. Mam genialny plan i wiem, że wypali. No, chyba że nie chcesz mi pomóc. To wtedy ta pinda, Amanda, będzie górą. Tego chyba nie chcesz? – Dominika nieszczególnie lubiła Amandę.
– Manipulatorka – powiedziała, przewracając teatralnie oczami – Niby jak mam ci pomóc w tym twoim doskonałym planie? – zapytała w końcu Dominika podejrzliwie. 
– Masz dobre kontakty z Kamilem, sama mi to dzisiaj mówiłaś. – Uśmiechnęłam się triumfalnie.
– Wybacz, ale nie rozumiem, jak to się ma do Patryka. – Nadal patrzyła na mnie podejrzliwie.
– To mnie posłuchaj i nie przerywaj – powiedziałam lekko oburzona, że śmiała mi przerwać – Potrzebuję numer telefonu Patryka. Muszę zdobyć go dzisiaj i za wszelką cenę. Umówisz się więc dzisiaj u ciebie z Kamilem i będziesz musiała zrobić coś, żeby dostać jego telefon, żeby trafił w moje ręce chociaż na chwilę. – Byłam dumna ze swojego planu. – Wtedy ja przepiszę sobie numer do Patryka od niego. Na pewno go ma, przecież razem mieszkają.
– Oszalałaś? – zapytała zszokowana moim pomysłem.
– Przecież ten plan jest zajebisty! Na pewno się uda. Dla ciebie to nie takie trudne. Już tak robiłyśmy. Pamiętasz?
– No tak, ale na Krzyśku mi nie zależało. Kamil będzie wściekły kiedy dowie się, że pomogłam ci przegrzebać jego telefon. – Przez chwilę odniosłam wrażenie, że się go trochę boi.
– Przecież się nie dowie... Nie masz co panikować. Właściwie, co ty się tak go boisz?
– Nie boję się jego tylko tego, że się zdenerwuje. Co jak powie, że nie chce się ze mną już spotykać? Z nim jest inaczej niż ze wszystkimi, z którymi byłam wcześniej. Zrozum to wreszcie, że mi na nim zależy.
– Domka, wyluzuj. Przecież się nie dowie. Proszę cię, pomóż przyjaciółce w potrzebie. – Naciskałam, mimo że wiedziałam, jak emocjonalnie reagowała.
– Jesteś okropna. Nienawidzę cię! – powiedziała z wyrzutem po chwili ciszy, kładąc głowę na stoliku.
– To znaczy, że się zgadzasz? – Nie wzruszały mnie jej emocje.
– Nie mam innego wyjścia.
– Też cię nienawidzę! – Z radości pocałowałam ją w głowę i wstałam. – To co, dzwonisz do Kamila i umawiasz się z nim u ciebie?
– Teraz? – Podniosła na mnie zszokowane i lekko zaszklone oczy.
– No a kiedy? Zadzwoń i umów się z nim za godzinę u ciebie. Zanim przyjdzie, to przestawię skuter, a potem schowam się w pokoju twoich rodziców, twój brat pewnie jak zwykle całe dnie jeździ na desce to nie wróci tak prędko. Ty zabierzesz mu jakoś telefon i położysz przy drzwiach, a potem puścisz mi sygnał od siebie. Jak znajdę numer to zostawię komórkę na stoliku w korytarzu, na tym koło twoich drzwi, a potem po cichu wyjdę. No i wyślę ci sms, że mnie nie ma – powiedziałam pewna swego, podając jej telefon.
– Jesteś nienormalna!
– Dzwoń, nie pieprzysz głupoty. – Uśmiechnęłam się do niej, a później poszłam w stronę bramy. – Przestawię skuter, a ty dzwoń. Nie martw się, przecież zawsze się udaje.
Zadzwoniła, tak jak prosiłam. Miał się pojawić w ciągu pół godziny. Pomogłam jej zanieść szklanki po naszych drinkach do kuchni, a ona je umyła. Nie chciałam zostawiać żadnych śladów swojego pobytu u niej. Schowałam buty do torby i zaszyłam się w pokoju jej rodziców.
Usłyszałam Kamila, mówił do Dominiki ciepłym i miłym głosem. Może to ją w nim urzekło? Chwilę później ich głosy ucichły, podejrzewałam, że weszli do pokoju Domki. Czekałam na sygnał, ale długo nie nadchodził. Zaczęłam się już poważnie nudzić, kiedy mój dotykowy telefon zaczął się trząść. Bardzo cicho otworzyłam drzwi i poszłam na palcach w stronę drzwi Dominiki. Na przeszklonym stoliczku w korytarzu leżał zwykły, czarny telefon. Przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, że jak można mieć tak stary model telefonu. Nie to jednak było wtedy ważne. Z lekkimi trudnościami odblokowałam komórkę Kamila i zaczęłam szukać książki telefonicznej. Czas był ważny, więc szukałam trochę nerwowo. To chwilę trwało, ale w końcu znalazłam. Przepisałam numer Patryka na swój telefon, ale dla pewności sprawdziłam czy dobrze. Odłożyłam go i szłam w stronę drzwi. Byłam już przy samej klamce kiedy drzwi do pokoju Dominiki się otworzyły i usłyszałam głos Kamila, który pytał się w którą stronę Domi ma łazienkę. Zdębiałam, nie wiedziałam co mam zrobić. Usłyszałam trochę panikujący głos Dominiki, nie wiedziała przecież czy Kamil nie zastanie mnie na korytarzu, powiedziała, że chce mu coś pokazać, a zaraz pokaże mu gdzie jest łazienka. Zamknął drzwi, a ja poczułam, jak paraliżujący strach odpływa. Wyszłam boso na podwórko. Wysłałam Domi smsa, że wyszłam i że kocham ją za to, co dla mnie zrobiła.
Miałam to, czego chciałam, czułam się już zwyciężczynią zakładu. Wróciłam do domu i ubrałam się tak, żeby zrobić na nim wrażenie. Założyłam krótką, popielatą, dość luźną tunikę z blado różowymi dodatkami i dość głębokim dekoltem. Wiedziałam, że kiedy się schylę będzie mi widać pół pośladków, dlatego też założyła blado różowe majtki. Obowiązkowo postanowiłam założyć szpilki, w tym samym kolorze, co dodatki na tunice.
Nie wiedziałam czy mam do Patryka zadzwonić czy napisać. Chodziłam i myślałam o tym, zdążyłam zrobić dużo rzeczy. Nawet posprzątałam trochę w pokoju, a naprawdę nie lubiłam tego robić. W końcu, kiedy już było dość późno, postanowiłam, że napiszę mu smsa o treści: Co robisz? Chcesz wiedzieć kim jestem?. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo zaledwie kilka minut. Dla mnie jednak ten czas wlókł się w nieskończoność. Odpisał, że albo mu powiem kim jestem, albo mam sobie darować nękanie go takimi wiadomościami. Napisałam więc: Wiesz kim jestem. Może skusisz się na spacer ze mną? Za pół godziny w Kawiarni pod Aniołem? Po krótkiej chwili dostałam odwiedź: Chyba się domyślam, ale obym nie żałował.
Byłam trochę podekscytowana. Wszystko szło zgodnie z moim planem, idealnie tak jak chciałam. Wiedziałam, że to, jak wyglądam zapewni mi wygranie tego głupiego zakładu z Amandą. No i oczywiście byłam dumna z tempa w jakim udało mi się to osiągnąć. Zanim wyszłam zadzwoniła do mnie Amanda czy idę z nią do Blue. Nie lubiłam tego klubu, więc nie trudno było mi odmówić. Trochę ją to zdziwiło, ale napomknęłam, że idę się spotkać z Patrykiem. Próbowała zasypać mnie pytaniami, jak to zrobiłam, ale rozłączyłam ją.
Wsiadłam na skuter i ruszyłam pod kawiarnię. Miałam do niej kawałek drogi, a wyjątkowo nie chciałam się spóźnić. Całą drogę ze słuchawek, podłączonych do mojej mp3, leciały pozytywne i rytmiczne kawałki, które wprawiały mnie w jeszcze lepszy humor. Udało się! Czułam się niesamowicie szczęśliwa. Patryk, ten uroczy przystojniak będzie teraz mój. Głupia Amanda dostanie po nosie, przegrywając zakład. Wszystko było tak jak powinno. Można powiedzieć, że było idealnie.
Kiedy podjechałam pod kawiarnię, nie było tam nikogo. Boskiego Patryka też nie widziałam, pomyślałam jednak, że pewnie jest w środku. Zostawiłam skuter na parkingu i weszłam do skromnej kawiarenki. Była specyficznie urządzona. Wszystkie meble były białe i bardzo ozdobne. Można powiedzieć, że wyglądały trochę jak antyki. Podłoga i ściany były wyłożone jasnym drewnem. W oknach wisiały urocze, delikatne, białe firaneczki, które były związane różową, cienką wstążką. Ten kolor pojawiał się też w innych szczegółach w kawiarni. Usiadłam przy stoliku najbliżej drzwi i zamówiłam zieloną herbatę. Byłam piętnaście minut przed umówioną godziną, co nigdy mi się nie zdarzało. Wypiłam prawie gorącą herbatę, bo taką lubiłam najbardziej. Teraz zaczęłam się bać, że mnie wystawi i nie przyjdzie. Usłyszałam mały dzwoneczek, odwróciłam się twarzą do drzwi i zobaczyłam Patryka. Miał na sobie ciemne jeansy i szarą, satynową koszulę. Położyłam banknot na stole i wstałam od stolika. Uśmiechnęłam się zalotnie i wolnym krokiem poszłam w jego stronę. Zanim zbliżyłam się do niego tak blisko, jak miałam zamiar, usłyszałam:
– Dlaczego chciałaś się spotkać?
– Chciałam popatrzyć na takiego przystojniaka jak ty – powiedziałam zalotnie, kładąc mu swoją małą dłoń z pomalowanymi na różowo paznokciami na klatce.
– Super, dałbym ci zdjęcie w ramce. Wystarczyło o nie poprosić, zamiast włóczyć się o tak późnej porze – powiedział zdejmując moją dłoń, patrzył trochę pytająco.
– Tu nie musisz zgrywać niedostępnego twardziela, kochanie, przecież widzę, jak na mnie patrzysz. – Nie dałam się złamać jego oschłym zachowaniem, próbowałam go nakłonić do tego, żeby zaczął ze mną flirtować.
– Jak?
– Podobam ci się, nie zaprzeczaj, widać to od razu. Może chodźmy się przejść? – Popatrzyłam znacząco na drzwi, a on jakby poddał się mojemu czarowi, czułam, że go zainteresowałam.
– I co? Pójdziemy do parku, zaczniemy zmierzać w zaciszne miejsce – zaczął się do mnie przysuwać i mówić coraz ciszej – tam rozepniesz mi spodnie i uklękniesz? – Cały czas patrzył mi bezczelnie w oczy.
– Jeśli tego chcesz. Mówią, że jestem dobra w te klocki. Jednak nic za darmo, kocie – wyszeptałam mu do ucha, bawiąc się guzikiem jego koszuli.
– Czego chcesz w zamian? Tego bym złożył pocałunek niżej niż na ustach? – On też szeptał, czułam, że miałam go w garści. Był na mnie wyraźnie napalony.
– Wiedziałam, że twoja wyobraźnia nie zawiedzie moich oczekiwań – powiedziałam trochę głośniej niż szeptem i przeszłam w stronę drzwi.
Zatrzymałam się jednak po kilku krokach, a on odwrócił się twarzą do mnie. Przywołałam go palcem, puszczając do niego oko. Poszedł za mną, a przy drzwiach wyprzedził mnie, żeby otworzyć je przede mną. Tak robił tylko mój ociec, nikt inny nie przepuszczał mnie w drzwiach. Ten drobny gest był bardzo miły. Wyszłam jako pierwsza, ale szłam wolno, żeby mógł mnie dogonić. Poczułam jego dłonie na biodrach, trochę się zdziwiłam. Nie wiem, kiedy dotknęłam plecami do ściany kawiarni, a on stał twarzą do mnie i trzymał mnie za nadgarstki. Nie zdążyłam się zbuntować, nic powiedzieć. Byłam w tak ogromnym szoku, że nie wiedziałam do końca, co się dzieje, czego mam się po nim spodziewać. Usłyszałam jego głos, miałam wrażenie, że jest zły, ale mimo to brzmiał spokojnie:
– A teraz, mała, do domu, zanim cię przełożę przez kolano. Jesteś zbyt młoda i piękna by się tak zeszmacać. – Puścił moje nadgarstki, odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem wyszedł za bramkę kawiarni, a później skręcił w lewo.
Dłuższą chwilę stałam pod tą ścianą, pod którą mnie zostawił. Nikt mnie tak nigdy nie potraktował. Czemu on był tak inny? Czemu mi nie uległ? Czemu mówi do mnie w taki sposób? Co on w ogóle powiedział? Czułam, że uginają się pode mną kolana. Szok, jaki przeżyłam, był bardzo przytłaczający. Nawet nie do końca wiem, jakim cudem znalazłam przy  skuterze. Siedziałam i myślałam o tym wszystkim, co się stało. Uspokajam się. Bezmyślnie ruszyłam w stronę domu, dobrze, że ulice były puste, bo w takim stanie bez problemu mogłabym spowodować wypadek. Mój genialny plan legł w gruzach. Nie rozumiałam, dlaczego miałam ochotę płakać. Obudził we mnie dużo zapomnianych dawno uczuć. Czułam się zawstydzona tym, co powiedział. Może naprawdę przestałam się szanować? Czułam, że jestem na niego zła, bo zniszczył mój plan. Byłam zła na siebie, że nie zareagowałam, nawet nic mu nie powiedziałam.  Wróciłam do domu, ale długo nie mogłam spać. Siedziałam na parapecie, przykryta kocem i patrzyłam w dal, myśląc o nim i tej całej sytuacji. Napisałam smsa do Domi: Wszystko pieprznęło... Lepiej nie pytaj. Obudziłam ją, ale jakoś nie bardzo się tym przejęłam. Kiedy próbowała drugi raz do mnie zadzwonić wyłączyłam telefon. Byłam zmęczona, ale nie chciałam się położyć. Chciałam wiedzieć, czemu tak się stało, gdzie popełniłam błąd. Czego nie wzięłam pod uwagę? W końcu jednak usnęłam, opierając się czołem o szybę.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz