Majka (Amelka)
Rozdział 4 (Fragment)
Wygrałam!
Bolało. Miałam
ochotę krzyczeć, ale jeszcze bardziej miałam ochotę uderzyć go w twarz tak,
żeby odbić mu całą dłoń. Problem jednak leżał w tym, że nie mogłam się
podnieść. Jego silna dłoń spoczywała na moich plecach i przyciskała mnie do
maski unieruchamiając. Nie rozumiałam o co mu chodzi. Przecież powinien mi
współczuć, pocieszać, spełnić każde moje życzenie. Musiałam się jakoś bronić.
Nie miałam, jak go uderzyć czy odepchnąć więc zaczęłam na niego krzyczeć:
– Ktoś zamyka
mnie w samochodzie, robi mi krzywdę, a ty mnie bijesz? Debilu! Zostaw mnie w
spokoju, to boli rozumiesz?! – Byłam pewna, że to niemożliwe, żeby się
domyślił. Kolejny mocny pas opadł na moją obitą już pupę, a on odpowiedział
tylko lekko zdenerwowanym i pogardliwym tonem:
– Sama się
zamknęłaś. I jesteś skończoną idiotką, jeśli bym nie przyjechał, to byś się tam
udusiła.
Kolejny raz.
Odczułam ból, jednak trochę lżejszy niż kilka pierwszych pasów. Spanikowałam,
to przecież nie było możliwe żeby się domyślił, bo niby jak?! Próbowałam grać
dalej, kolejne razy sypały się na moją bardzo piekącą pupę.
– Co ty
pieprzysz?! – głos łamał mi się mimo woli. Nie byłam już taka pewna genialności
mojego planu, nie poddawałam się jednak. – Po co miałabym to zrobić? Przestań,
kurwa, bo to boli! Ała! – Każde przekleństwo powodowało mocniejsze uderzenie.
Kolejne uderzenie
i jego głos spowodowały, że przestałam grać:
– Ślady na piasku
są tylko moje i twoje. Ślady opon należą tylko do twojego samochodu.
Mój genialny plan
zakończył się fiaskiem. Przez myśl przeszło mi nawet, że mogłabym go
przeprosić, ale bardzo szybko wyrzuciłam to z głowy. Kolejny pas spowodował, że
pragnęłam tylko żeby przestał mnie już bić.
– Przestań, to
boli! – To nie była prośba, raczej rozkaz. Spadły jeszcze cztery mocne
uderzenia. W końcu jednak przestał, byłam zła, poniżył mnie. Podniósł dłoń z
moich pleców, wtedy miałam zamiar go uderzyć, ale złapał mnie za nadgarstek i
poprowadził do tylnych drzwi. Otworzył je i wepchnął mnie do środka. Wściekłość
jeszcze bardziej we mnie wezbrała. Kiedy tylko wsiadł do samochodu, zajmując
miejsce kierowcy, zaczęłam na niego krzyczeć:
– Co ty sobie
wyobrażasz, co? Niby kim ty jesteś, że możesz mnie tak traktować, co? Jesteś
nikim! Mój ojciec cię za to rozpierdoli, idioto! – Nie przemyślałam tego, ból
pośladków, złość i frustracja spowodowana wstydem krzyczały zamiast mnie.
– Miałem rację,
na taką jak ty nawet pasek nic nie zaradzi. A kim jest twój tatulek, królem czy
panem Bogiem? – Odpalił samochód. Był spokojny, niewzruszony moim krzykiem i
emocjami, a jego uszczypliwa odpowiedź zadziałała na mnie jak płachta na
rozjuszonego byka.
– Kimś
ważniejszym niż taki frajer jak ty! Nie przepuszczę ci tego! Spierdalaj z tego
samochodu, co ty sobie, kurwa, wyobrażasz, co? – Czułam, że od tego krzyku
zaczyna boleć mnie gardło, ale chciałam zrobić mu przykrość, poniżyć go. Każda
metoda była dobra, dlatego nie ustępowałam, przecież to, jak mnie potraktował
było poniżające.
– Mniej niż ty. A
teraz zamknij się, bo wrócisz na maskę. Pojedziemy do tego twojego tatusia,
zobaczymy, co o tym myśli.
To co na tym blogu do tej pory wrzucone, jest tylko fragmentem powieści Przepustka dla szczęścia, którą pisze kilkunastu autorów.
Część 1 pt Pierwsze kroki do pobrania tutaj:
Część 1 - Pierwsze kroki Cena 1 PLN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz