Kamil (Iwan)
Rozdział 2
Wspomnienia
Siedziałem w średniej wielkości pomieszczeniu. Była
to piwnica kolegi, znajdująca się na sąsiedniej dzielnicy. W owej piwniczce
mieściła się nasza siłownia. Z Wojtkiem i Matysem przypominaliśmy sobie chwile,
gdy sztangi zastępował czajnik, wypełniony kamieniami i jak gryf był wykonany z
aluminiowej nogi od stołu lub krzesła, wylanej w środku betonem. Teraz owa
siłownia nie przypominała ani trochę tamtej, z lat, jakie mam zachowane na
zdjęciach i w pamięci. Oczywiście pewien element się nie zmienił, na czarnej
ścianie nadal widnieją nasze wymiary, zapisywane korektorem. Owe wymiary
zaczęliśmy spisywać w ten sposób już jako trzynastolatkowie i czyniliśmy tak co
kwartał. Od tamtych starych lat nie różni nas jednak tylko i wyłącznie masa
ciała, tkanka mięśniowa i wzrost. Różni nas wiedza, jaką zdobyliśmy,
doświadczenie, jakie nabyliśmy i nauczki, jakie dostaliśmy od losu.
Wojtek był kiedyś najniższy, nazywaliśmy go wszyscy
mały, teraz jest trenerem kingboksingu, przerósł mnie o ponad głowę, a w barach
jest o piętnaście centymetrów szerszy. Matys został profesorem na uczelni,
właściwie od zawsze przesiadywał z nami dla towarzystwa, mało trenował, czasem
brał tutaj do nas laptopa i grał w gry sieciowe – nigdy nie lubiłem tego
rodzaju rozrywki, ale lubiłem z nim prowadzić rozmowy na różnorodne tematy.
Często dotyczyły tematów, jakie powinny wyprzedzać nasz wiek i poziom naszego
rozumowania na tamte czasy – w gruncie rzeczy trzynastolatek nigdy nie powinien
oglądać pornosów i rozmawiać na temat perwersji erotycznych, nigdy też nie
powinien rozmawiać o patologii, jako o czymś normalnym, jako o czymś dobrym.
Czy owe rozmowy wyszły nam obu na dobre? Raczej nie, jednak wciąż do niektórych
spraw mamy bezkompromisowe podejście i każdy z nas na ich temat ma różne i
odmienne od siebie zdania.
– Kamilo, skończ podnosić tę sztangę, to już nie te
lata – powiedział do mnie Matys.
– A ty skończ żyć komputerem. Grasz na giełdzie
przez Internet, grasz przez Internet, umawiasz się przez Internet, na dodatek
wykładasz informatykę – powiedziałem i odłożyłem 86 kilogramów na specjalnym
drążku, no i wstałem z ławki treningowej.
– O mój Boże, chłopie, i ty to podnosiłeś przez
prawie godzinę? – powiedział Matys, gdy położył się na moim miejscu i chwycił
gryf w obie dłonie. Naturalnie zrobił to nierówno i nieprofesjonalnie. –
Rezygnuję z tego, to za ciężkie. Wojtas, wrzuć mi coś lżejszego. Co do panien
to poznałem taką jedną.
– A jakaś fajna? – zapytał Wojtas, podając nam po
puszce Jacka Danielsa z coca-colą (nowość na rynku, przynajmniej na rynku
Polskim).
– Ja dziękuje, nie piję czegoś takiego. Ogólnie nie
piję, robię sobie miesiąc abstynencji – powiedziałem.
– Aha zapomniałem, ty zawsze piłeś tylko czystą i
nienawidziłeś ani drinków, ani whisky – odparł Wojtek.
– Nienawidziłem też kolorowej, ale lubię piwko
czasem strzelić – przyznałem.
– Trawkę też kiedyś lubiłeś – powiedział Mateusz z
lekkim uśmiechem.
– Być może, ale już nie lubię i tego świństwa nie
tknę. Byłem na odwyku, tak? Więc jest ok i zejść, proszę, ze mnie i z tego
tematu – powiedziałem otwarcie.
– Jak tam było? – zapytał Wojtek.
– Zero imprezek, zero lasek, pobudka o 5, o 22 spać.
Jednym słowem nuda, jedno, co palić było można to papierosy.
– No i nawet je rzuciłeś w końcu – skomentował
Wojtek.
– No widzisz…. Ale jak ta twoja panna Matys? –
Usiłowałem zmienić temat.
– Nie wiem jeszcze, bo widzę ją jutro dopiero po raz
pierwszy. No chłopaki nie śmiejcie się.
– Ja się nie śmieję tylko, że zawsze byłem anty,
jeśli chodzi o poznawanie kobiet przez Internet – przyznałem.
– No, a ty Kamil się z nami nie podzielisz. Chodzą
ploty na mieście, że masz małolatkę. Uważaj, to powiewa kuratorem – powiedział
zaczepnie Wojtek.
– Boże, człowieku o wielu twarzach i o żadnej
zarazem, ty to widzisz i nie grzmisz. Całe życie mi Wojtusiu będziesz
wypominał, że zaruchałem trzynastolatkę? Wyglądała na co najmniej siedemnastkę.
Więc po raz kolejny zejdźcie ze mnie – powiedziałem, po czym dodałem: – Dominika
ma już piętnaście lat, sprawdzałem jej legitymację szkolną.
– W jej obecności czy po kryjomu? – zapytał Matys.
– W jej. zamówiłem się, że chcę zobaczyć zdjęcie. No
wiecie, to jak wyszła – wyjaśniłem.
– I ona na to poszła. Jeśli tak, to w takim razie w
ogóle cię nie zna. Przecież na kilometr widać, że cię pociągają zupełnie inne
zdjęcia – powiedział Wojtek.
– Dobrze, jestem seksoholikiem, pracoholikiem,
zwyrodnialcem, gwałcicielem, narkomanem, alkoholikiem i na dodatek damskim
bokserem. Tylko, że to ja miałem tabuny kobiecych pizd przed oczami i piętro
niżej też, a wy? No, proszę was, ty wciąż pracujesz ręką. – Tu wskazałem na
Matysa. – A ty masz żonę i dwójkę dzieci, i chyba w życiu nie miałeś innej. –
Tu zwróciłem się do Wojtka.
– Kamil daj spokój, to były żarty. Gwałcicielem
akurat nigdy nie byłeś, z Madzią to była tylko zabawa. Opowiadała potem na
mieście, ze zgłosiła gwałt za karę, że ją rzuciłeś zaraz po trzecim razie –
powiedział Wojtek.
– Damskim bokserem w sumie też nie jesteś, Beata
sobie zasłużyła. Tyle tylko, że teraz masz zakaz zbliżania do niej – powiedział
Matys.
– Wiecie, jak było, suka mnie zdradziła, to oberwała
– powiedziałem zgodnie z prawdą.
– No tak, ale wtedy to ci chyba to wybaczyła.
Właściwie to sama przepraszała i skomlała, byś ją przyjął z powrotem –
powiedział Wojtek.
– I przyjąłem.
– I moglibyście być piękną parą do dziś, tylko, że
się upiła a ty ją przeraziłeś – powiedział Wojtek.
– A ty skąd to wiesz? – zapytałem.
– Od twojego brata, rzekomo w zeznaniach podała, że
byłeś zimnym skurwysynem bez uczuć i emocji. Uprzedzam, to był cytat nie moje
zdanie.
– Zasłużyła sobie.
– Z tą piętnastolatką też tak postępujesz? – zapytał
Matys.
– Jeszcze nie miałem okazji weź sobie wyobraź –
przyznałem zgodnie z prawdą. – Zresztą wracam do żony – dodałem.
– Kurwa, ty się chyba nigdy nie zmienisz. I co te
biedne, poniżane kobiety w tobie widzą, że to znoszą, dopóki ci się nie znudzą?
– zapytał Mati.
– Widzą piękne, opalone ciało przystojnego blondyna,
człowieka, który zawsze je wysłucha i z nimi porozmawia, jak będzie trzeba to
przytuli i subtelnie uprawi z nimi miłość, a jak trzeba to opierdoli i
przyleje. To we mnie widzą, jednak jest też inteligencja, zdolność prowadzenia
konwersacji i inność, jaka je pociąga – odpowiedziałem nieskromnie.
– Co do inności, to mam ochotę dziś zobaczyć inną
niż moja żona – powiedział Wojtas.
– Co masz na myśli? – zapytałem.
– Może klub go–go? – zaproponował, pytając Wojtek.
– Nie no coś ty, no chłopaki, no nie – powiedział
Matys po czym dodał: – To wbrew katolicyzmowi.
– Ale i tak ulegniesz i pójdziesz – powiedział
pewien siebie Wojtas. – My z Kamilem idziemy. Na niego zawsze w takich sprawach
można liczyć – dodał pewny swojego zdania.
– Nie, nie, nie tym razem – powiedziałem.
– Co??? – zapytał Wojtek z niedowierzaniem, malującym
się na twarzy.
– Nie wierzę własnym uszom, anioł pański na ciebie
wstąpił i cię zawrócił czy jak? – zapytał Matys.
– Nie, po prostu jestem w stałym związku i uważam,
że, jak na razie to nie fair w stosunku do mojej żony i w stosunku do mojej
niedoszłej jeszcze młodej kochanki. Pogadam z nią kiedyś o tym przy herbatce,
poznam jej opinię, jej zdanie na ten temat i wtedy, być może, się z wami
zabiorę – powiedziałem zgodnie z prawdą.
– Jak to? Ty i nie idziesz.
– Zakochałeś się czy co? Nie boisz się, że zrobi cię
w chuja jak Betka? – zapytał Matys.
– Wiesz, wydawało mi się kiedyś, że kocham Beatę,
później ją nienawidziłem równie mocno, jak niby kochałem. Teraz dostrzegam, że
nie mogłem jej kochać bo do Domi czuję więcej niż kiedyś do Beatki, no i nie wiem
czy to zakochanie, czy to miłość, czy co to, do cholery, jest. Lecz nie jest to
ani fascynacja, ani kaprys jak w przypadku tych późniejszych panien. Tak więc
ja nie idę, zresztą i tak muszę wracać do mojego antykowego świata i z synami
dziś klocki poukładać – przyznałem szczerze.
– Znowu cię firma wzywa? – zapytał Wojtas.
– Tak – przyznałem.
– Swoją drogą, jak facet może kochać starocie i
meble? – zapytał Matys.
– Lubię to od dziecka, jednak nie kocham, bo
martwych przedmiotów nie da się pokochać. Ale lubię je renowować, pracować przy
nich. I patrzeć, jak przedmiot kupiony za grosze, sprzedaje się po kilkukrotnie
większej cenie i klient jest zadowolony, że tak tanio. No i można to lubić.
Podobnie jak ty lubisz komputery, a Wojtek rękawice i worek bokserski.
Widzicie, można lubić coś, czego nie lubią inni. Teraz jestem zmuszony się
oddalić, żegnam więc moich braciszków z wyboru miłym cześć i do kiedy indziej –
zakończyłem monolog i opuściłem piwnicę.
Po chwili odebrałem znajomy numer telefonu i to, co
usłyszałem przyprawiło mnie o gigantyczne wkurwienie. Spojrzałem na zegarek,
była późna pora, właściwie to już noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz